Spałam jak zamordowana, ale tylko i wyłącznie dlatego, że przy moim boku był Marc. Czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie, a po tym do czego doszło wczoraj miałam silną potrzebę poczucia stabilizacji. Kiedy dowiedziałam się kim tak naprawdę jest mój ociec, straciłam grunt pod nogami i nie wiedziałam czy zdołam go kiedykolwiek odzyskać. Miałam go zawsze za porządnego obywatela, który płaci podatki, a nie za szefa jakiejś mafii. To było nie do przyjęcia.
Najbardziej
jednak zaskoczona byłam obecnością Dominic’a. Nie okazywał mamie, żadnych
nadmiernych uczuć przez co miałaby się czuć niekomfortowo. Stał jedynie obok
niej i uśmiechał się do wszystkich. Musiałam zamienić z nim choć jedno zdanie
na osobności, bo moja "córczyna" duma nie pozwoliła tego zostawić bez słowa.
- Hej, Dominic.
Mogę Cię na chwilę prosić? – zwróciłam się do blondyna, który nie krył zdziwienia
moją propozycją. Odszedł ze mną kilka dobrych kroków i spojrzał na mnie
wyczekująco. – O co tu chodzi? Ale szczerze.
- A o co ma
chodzić? Przyjechałem z Twoją mamą jako osoba towarzysząca. Wiem, że o nas
wiesz…
- Właśnie o to
pytam. Zawsze miałam Cię za chłopaka, który wyrywa najlepsze laski w szkole czy
imprezach. Moja mama ma czterdzieści lat. – powiedziałam prosto z mostu. – Nie
wierzę, że jesteś z nią bezinteresownie.
- Soledad,
uwielbiam Cię, ale nie mogę się z Tobą zgodzić. Czasami tak jest, że życie robi
psikusy i nie wszystko jest tak jakbyśmy sobie zaplanowali.
- Mam wrażenie,
że nie mówisz mi do końca prawdy, ale ok. Rozumiem. Będę Cię bacznie
obserwować, pamiętaj. – uśmiechnęłam się do niego, ale nie było to całkiem
szczere. Miałam do niego duży dystans, bo doskonale pamiętałam jak pogrywał
sobie panienkami w mojej szkole. Miał ze mną studniówkę i zaprosił na nią,
najgorętszą na tamte czasy, dziewczynę: Babi. Stwierdziłam, że rozmowa z nią
może trochę mi pomoże w rozwiązaniu jego pogmatwanej osobowości.
- Babi… -
pociągnęłam blondynkę za łokieć i stanęłyśmy obok basenu. – Byłaś na studniówce
z Dominic’iem, prawda?
- Prawda. –
wypiła duszkiem kieliszek szampana, którego trzymała w dłoni. – Nie wiem kto go
tu do jasnej Anielki zaprosił.
- Jesteście
pokłóceni?
- On… - stanęła
mnie bliżej i szepnęła na ucho: - …jest ojcem Milli.
- Co?! –
krzyknęłam, ale kiedy zorientowałam się, że zagłuszyłam nawet DJ, to zasłoniłam
jedynie usta dłonią. – Jak to?!
- Przespałam się
z nim kiedy byłam w pierwszej liceum, a potem sama wiesz. Byłam na studniówce
ze względu na Milli… myślałam, że się zejdziemy, on od tego czasu nie uznał jej
za swoje dziecko… i wciąż nie chce mnie znać. Wróciłam do Stanów, zajęłam się
małą Milli i próbowałam o nim zapomnieć.
- Nie mogę w to
uwierzyć! Przecież… o mój Boże!
- Widzisz jaką
mamy pokręconą rodzinkę? – zaśmiała się gorzko. – A uwierz, że to nie jest
wszystko. Jest dużo, dużo więcej.
- Chyba nie chcę
wiedzieć więcej. – blondynka uśmiechnęła się i uścisnęła mnie mocno. Ta
informacja plus wszystko czego dowiedziałam się o moim ojcu, było jak dla mnie
zdecydowanie za dużo jak na dwa dni.
Marc odciągnął
mnie od kuzynki i pociągnął w bardziej kameralne miejsce, bo do kuchni. Byliśmy
w niej sami, więc mógł mnie bez problemu pocałować.
- Jak się
czujesz? – złapał mnie za ramiona i przyciągnął jak najbliżej siebie.
- Jestem
szczęśliwa, że mam tylu wspaniałych ludzi przy sobie. – uśmiechnęłam się
szeroko. Tajemnica, którą skrywałam ugniatała mój żołądek i cały czas tylko i
niej myślałam.
- Kochanie… -
spojrzałam na niego rozbawiona, bo po raz pierwszy użył tego typu zdrobnienia.
– Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję.
Jesteś niesamowity. Sama nie zorganizowałabym tego przyjęcia i nie zaprosiła
tylu ludzi. Uwielbiam Cię. – podniosłam się na palcach, żeby musnąć go w usta.
- To nie tylko
moja zasługa. Od kilku tygodni planowaliśmy z chłopakami coś naprawdę
wystrzałowego. Wczoraj wyszło jak wyszło i dziś jest trochę skromniej.
- Skromniej? –
powtórzyłam za nim. – Chyba oszalałeś. Jest cudownie! To zdecydowanie moje
najlepsze urodziny, a wiesz dlaczego? – spojrzał na mnie badawczo. – Bo spędzam
je razem z Tobą.
Piłkarz nie
czekając zbyt długo posadził mnie na kredensie i pocałował. Gdyby nie fakt, że
ktoś wszedł prawdopodobnie całowalibyśmy się przez naprawdę długi czas. W tym wypadku
zeskoczyłam z powrotem na ziemię i trochę zażenowana udałam się z powrotem do
gości.
Podeszłam do
roześmianego Thiago, który objął mnie ramieniem i wdrożył do tematu, o którym
zaciekle rozmawiał razem z Sergi Roberto i Marc’iem Muniesa.
- Biwak? Taki…
pod namiotami? – zaśmiałam się głośno.
- Najprawdziwszy
obóz przetrwania. Cały weekend pod gołym niebem. Tylko my, las i dzikie
zwierzęta. – uśmiechnął się szeroko mulat.
- Zwariowałeś,
tak? – spojrzałam na niego spod byka.
- Absolutnie! W
ten weekend kończymy sezon i w przyszłym jedziemy wszyscy razem na obcowanie z
przyrodą! Będzie zjawiskowo! – po chwili dołączył do nas Bartra, który widząc
jak jego kolega obejmuje mnie w pasie od razu zrzucił jego rękę i zajął jego
miejsce. – Marc, piszesz się na to?
- Na biwak?
Mówisz o tym od lutego, ale szczerze powiedziawszy myślałem, że Ci przejdzie i
pojedziesz jak zawsze na Ibizę. – odpowiedział brunet.
- Te wakacje
chcę rozpocząć z przytupem!
- I nie boisz
się, że napadnie Cię tam jakieś zwierzę? Będzie wielka ulewa i zaleje Ci
namiot? Nie będziesz mieć zasięgu, żeby zadzwonić po pomoc? – wtrąciłam.
- Po pierwsze
jedziemy tam wszyscy, więc wszyscy byśmy utknęli tam z dzikimi zwierzętami i w
ulewie. – zaakcentował teatralnie. – Dodatkowo znalazłem miejsce koło lasu,
gdzie są malutkie domki, więc namioty odpadają. Ognisko, kiełbaski, piwo…
gitara… tak jak w dzieciństwie. Co wy na to? – spojrzał na nas pytająco.
- Domki? Ile
jest tych domków? – zapytał Sergi.
- Dwa. Po dwa
pokoje, mała łazienka i mała kuchnia. W sam raz na naszą ekipę.
- Chcesz się
gnieść w dwupokojowych domkach? A wiesz ilu w ogóle chciałoby jechać? – piłkarz
wyjął swój telefon i wyczytał nam listę osób, które zadeklarowały się na wyjazd.
- Alexis…
wiadome, on jedzie wszędzie tam gdzie ja. Bracia Dos Santos, Tello z
dziewczyną, Gerard Deulofeu i Rafinha, mój uroczy brat. Czyli siedem osób. Ze
mną osiem… - zaczął liczyć. – Jeżeli wy się zdecydujecie to będzie nas 10. To
na dwa domki to full miejsca.
- A Ty jechałbyś
sam? – zwróciłam się do niego podejrzliwie, bo wiedziałam dobrze jak uwielbiał
towarzystwo dziewczyn.
- Aaa… no to 11.
– zaśmiał się.
- Czyli lista
się ciągle powiększa i w rezultacie może nas już być 20? Albo 30? – zmrużyłam
oczy.
- Nie, nie.
Tylko najbliższe towarzystwo. Robię oczywiście selekcję, ale wiecie… Alexis się
przyplątał. – wszyscy wybuchli śmiechem i widząc jak A. podchodzi śmiali się
jeszcze głośniej.
- Co mnie znów
ominęło? – zapytał Chilijczyk.
- Nic, nic. Masz
piwo. – podał mu butelkę Thiago i poklepał go po ramieniu. Piłkarz
uśmiechnął się szeroko i poprawił mi momentalnie humor. Był takim dobrym duchem
tego zespołu, więc nie wiedziałam dlaczego się tak z niego ciągle śmieją. No
inteligencją nie grzeszył, ale to przecież Sanchez. Nic dodać nic ująć.
Kiedy chłopcy
postanowili po kolei wskakiwać do basenu wiedziałam, że jest to ten moment, w
którym powinno się zakończyć imprezę. Ubierałam z powrotem na wpół przytomnego
Thiago, który chojrakował, że skoczy na bombę. Gdyby nie pomoc Marc’a pewnie by
do tego doszło, ale zawlókł go do jego własnej sypialni i mieliśmy problem z
głowy. Naprawdę nie potrzebowałam zalanego piłkarza, którego miałabym potem
ratować i cucić.
Reszta
wiedziała, że mówię śmiertelnie poważnie i nie ma co ze mną zadzierać, więc nie
wychylała się i zaprzestała nawet myśleć o basenie. Wiadomo jak takie zabawy
mogą się skończyć, a ja nikogo na sumieniu nie chciałam mieć.
Mama i Dominic
pożegnali się ze mną koło drugiej w nocy i pojechali do domu. Dziadkowie
ruszyli tuż za nimi, więc praktycznie została sama młodzież. Wtedy impreza się
naprawdę rozkręciła.
Thiago
wytrzeźwiał i wrócił do żywych, natomiast kolejnym trupem do wyniesienia był
Alexis. Z nim musiał poradzić sobie Marc wraz z Muniesą i Sergim, którzy
jeszcze trzymali się na nogach. Cieszyłam się, że mój chłopak nie lubił szaleć
i jako jedyny zawsze miał głowę na karku. Mogłam się przy nim czuć bezpiecznie,
jak i reszta ferajny.
Barbara tańczyła
przez cały wieczór z Sergim co nie uszło uwadze chyba nikomu z drużyny
chłopaka. Osobiście cieszyłam się, że zainteresowała się wreszcie kimś
normalnym i naprawdę sympatycznym. Zawsze wybierała podejrzane typki, a ojciec
jej dziecka? Cóż ta wiadomość całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi. Przez
sześć lat myślałam, że był to jakiś gość z Madrytu, który pojawił się w
Barcelonie przelotem – tak kazała przynajmniej nam Babi wierzyć. I wierzyłam.
Do dziś. Dominic ojcem Milli? Dominic chłopakiem mojej mamy? Za dużo
informacji, za dużo!
__________________
Ogólnie to złapałam mega wielkiego lenia i nie mam na nic siły. Jak myślę, że mam coś pisać to cieszę się, że mam jeszcze jeden rozdział w zanadrzu... chciałabym zamknąć to opowiadanie w 20stu rozdziałach, ale zobaczymy jeszcze co z tych moich planów wyniknie.
Btw... zapraszam na mojego tumblra.
Pozdrawiam :*
444-DAYS-IN-HELL.blogspot.com < - 16 rozdział. Jeśli czytasz - komentuj. Chcę znać Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńchyba wiesz, że uwielbiam twój blog ? <3 tak? nie? no to teraz wiesz <3 Uwielbiam Marc'a <3 Zaciekawiły mnie te inne tajemnice rodziny. Ciekawe co będzie na tym biwaku :D Czekam na następny <3 Chciałabym was serdecznie zaprosić na mój nowy blog, gdzie będziecie mogli zamówić sobie u mnie jednopartówki z obojętnie jakim sportowcem ;) http://one-story-change-your-life.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne *.* Uwielbiam twojego bloga..
OdpowiedzUsuńZapraszam na ósmy rozdział http://el-amor-jugadors.blogspot.com :)
iuragyuaghJBVlhulbajlvba - to tylko taki skrót komentarza do odczuć o Soledad i Marcu *.*
OdpowiedzUsuńNo i ja nie mogę ;o Dominic? Że co proszę? Co on kombinuje? Zatkało mnie i nie wiem co powiedzieć! Tzn napisać czy cokolwiek. To jakiś nieodpowiedzialny gówniarz.
No i jaka klawa impreza :D Na taką to by się poszło! :D
Pozdrawiam ;*
http://call-me-chelsea.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 4 :-)
UsuńZapraszam na rozdział 1 na http://something-forbidden.blogspot.com/ :-)
UsuńMaaaarc jest tutaj cholernie za słodki ;D
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta akcja z Dominicem i 'tajemnicami' rodziny, ale w koncu w każdej familii znajdzie się coś ukrytego.
Biwaaak! :D Niech już będzie ten biwaak (i seks z Bartrą ;>)
Zapraszam na coś nowego : http://caliente-es-tu-amor.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
tak, gify zdecydowanie świetne! :D
OdpowiedzUsuńOdcinek przyjemny, i Dominic ojcem Milli? Matko, ale pogmatwałaś teraz xDD
Czekam na nowość :*