Wieczorem wszyscy
przenieśliśmy się do całkiem uroczej restauracji „El sol”. Mama wynajęła całą
salę dla swoich wielu gości, którzy przybywali tłumnie z kwiatami i prezentami.
Ja natomiast siedziałam koło Marc’a i rozmyślałam nad sytuacją, która wydarzyła
się zaledwie kilka godzin temu. To jak ojciec wparował do naszego domu, kłótnia
i teatralne wyjście. To było zbyt wiele dla mnie i wydawało mi się, że dla mamy
również… ale jest bardzo dobrą aktorką i przyjmowała swoich gości z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Nie, nie. Impreza dopiero
się rozkręca.
- Mogę Cię zawieźć. Powiedz
tylko słowo.
- Sol, niech Marc Cię
zawiezie. – dodała pani Maria, która usiadła z mojej drugiej strony. – Już
późno, zaraz wszyscy zaczną się rozchodzić, a wy nie musicie siedzieć do końca.
- W sumie to ma Pani rację.
Poszukam tylko Sophię i powiem, że wracamy. – uśmiechnęłam się do mamy Marc’a i
udałam się na parkiet w poszukiwaniu swojej rodzicielki. Znalazłam ją w
objęciach jakiegoś chłystka, więc grzecznie go przeprosiłam i pociągnęłam mamę
za rękę. – Wracam do domu. Dasz mi klucze?
- Właśnie miałam o tym z Tobą
pogadać. – zaczęła szeptem. – Teraz kiedy jesteś z Marc’iem to możesz u niego
przenocować, prawda?
- Nie rozumiem…? – spojrzałam
na nią zaskoczona. Mama zerknęła dyskretnie w stronę chłopaka z którym przed
momentem tańczyła, a potem na mnie. – Nie! Nie rób sobie ze mnie jaj!
- Kochanie, spokojnie. Obie
jesteśmy dorosłe. Nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo słysząc…
lub nieważne.
- Czyli to prawda, że masz
młodszego kochanka?
- Spotykam się z nim. Ale
porozmawiamy o tym kiedy indziej. Dasz radę zostać u Marc’a? – kiwnęłam jedynie
głową i z niemal otworzonymi ustami ze zdziwienia wróciłam do chłopaka i jego
matki.
- Mam do Was dziwną prośbę. –
zwróciłam się do siedzącej naprzeciw mnie dwójki. – Mama mnie właśnie pozbawiła
dachu nad głową. Mogłabym się u Was zatrzymać?
- Jak to pozbawiła dachu nad
głową? – powtórzył po mnie Marc.
- No normalnie. – subtelnie
wskazałam na chłopaka, który właśnie nas minął i podszedł do mojej matki. Maria
i Marc o mało nie dostali ataku serca, ale ja spokojnie kontynuowałam: - To jak
będzie? Mogę jechać z dziadkami, ale nie uśmiecha mi się wracać po nocy do
Valencii.
- Kochanie, nasz dom jest
Twój. Teraz kiedy jesteś z Marc’iem nabrało to zupełnie nowego znaczenia. –
pani Maria uśmiechnęła się szeroko, co podchwycił szybko jej syn i zawtórował
tym samym.
- Dziękuję bardzo. Nie wiem co
w nią wstąpiło. Myślałam, że ten romans był wytworem wyobraźni mojego ojca i
faktycznie nic się nie stało. A tu proszę… nie dość, że mama wyrzuca mnie na
noc z domu, to jeszcze ten „kochanek” mógłby być co najmniej w moim wieku.
- Twoja mama bardzo przeżywa
rozstanie z Hugo. To jest dla niej w pewnym stopniu terapia. Musisz dać jej
czas by się oswoiła z tym, że jest sama i próbuje kogoś znaleźć. – zauważyła
szybko pani Maria.
- Ale minęły trzy lata.
Powinna myśleć już od dawna o przyszłości, a nie rozpamiętywać przeszłość. Jak
widać ojciec tak nie robi, ona też powinna.
- I właśnie stara się to
robić. To był dla niej bolesny okres i chyba doskonale zdajesz sobie z tego
sprawę. Pozbierała się dopiero teraz i nie możemy jej o to winić. A to, że
spotyka się z młodym chłopakiem to powód do zazdrości. – zaśmiała się
serdecznie, na co jej syn spojrzał na nią spod byka. – Oj Marc, tata jest w
delegacji. Tylko żartuję.
- Jest już grubo po północy.
Moglibyśmy w sumie już się zbierać… - zaproponował Marc. Liczył chyba na to, że
jego mama będzie balować do samego rana, a nam zostawi dom i będziemy mogli
robić co dusza zapragnie. Cwana Maria wsiadła do jego samochodu i wcale nie
zamierzała nas spuścić nawet na sekundę z oczu.
Miała na szczęście zapasowy
klucz do mojego domu, tak że mogłam wziąć swoją walizkę i przenieść ją do domu
obok. Wyglądało to dość komicznie, bo na zegarku dochodziła godzina druga, a
Marc niosący moją walizkę o mało nie zabił się po krętych schodach. W porę
wyhamował i uratował moje rzeczy przed brutalnym zderzeniem z podłogą.
Wzięłam prysznic w łazience
na dole i przebrałam się w swoją piżamę. Nie spodziewałam się, że będę spać u
moich sąsiadów, więc nie przygotowałam na tę okazję, żadnej „wyjściowej”
piżamy. Stara koszulka zespołu metalowego i krótkie spodenki miały mi
wystarczyć w swoim własnym domu, tutaj czułam się trochę niekomfortowo.
- To ja prześpię się na
kanapie w salonie. – zaproponowałam od razu na co gospodarze od razu podnieśli
swój głos.
- Wykluczone! Będziesz spać w
moim pokoju. Ja zostanę na kanapie. – zaoferował ochoczo Marc. Pokręciłam
przecząco głową na znak, że się nie zgadzam i rozsiadłam się wygodnie na
kanapie, którą miałam tej nocy okupywać.
- Przecież oboje możecie spać
na górze. Jesteście dorośli, ja nie widzę problemu. – dodała po chwili Maria.
Razem z Marc’iem spojrzeliśmy na siebie, później na nią i nie wiedzieliśmy co
mamy powiedzieć. – Mówię poważnie. Jesteście razem, więc wcale się nie dziwię,
że sypiacie ze sobą. To całkowicie normalne.
Słowa, które wypowiadała
wcale nie docierały do mojej psychiki, a raczej mnie rozśmieszały, a po chwili
mroziły krew w moich żyłach. Pani Maria uchodziła za kobietę skrajnie
praktykującą i nigdy nie pozwoliłaby by w jej domu zatrzymała się jakaś obca
dziewczyna. Ok, to że znam ich od zawsze mogłam uznać za fakt, że nie jestem
obca, ale to że miałam spać w pokoju jej syna wydawało mi się tak absurdalne
jak zjedzenie mentosa i popicie go colą.
- Mamo, nie wygłupiaj się.
Mogę spać na kanapie. Soledad zajmie mój pokój. – powiedział niepewnie Marc.
Maria pokręciła jedynie głową i zaśmiała się pod nosem.
- Śmiać mi się chce z was.
Zamiast wykradać się po schodach na górę i udawać, że śpi się na dole…
powinieneś się cieszyć i od razu biec z Sol do swojego pokoju. Ja idę do
siebie, a wy róbcie co chcecie. – uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w
policzek na dobranoc. Spojrzałam na Marc’a, który nie krył zaskoczenia i
westchnęłam głośno.
- I co mam zrobić? – zwróciłam
się do niego.
- No… idziesz ze mną na górę.
Władza zadecydowała tak, nie inaczej. – podał mi rękę i pomógł wstać z
kanapy. Zaprowadził mnie na górę i zamknął za nami drzwi do jego pokoju.
- Nie wiem jak Ty, ale ja
całkowicie i bezpowrotnie straciłam ochotę czy też nawet chęć myślenia o seksie
w tym domu. – położyłam się z lewej strony łóżka i spojrzałam na
przebierającego się Marc’a. Na moje słowa chłopak zaśmiał się głośno i przyznał
mi rację. Wskoczył pod kołdrę obok mnie i przytulił się do mojego ramienia. –
Nawet o tym nie myśl! – odepchnęłam go, kiedy poczułam jego dłoń na moim udzie.
- Przecież dostaliśmy
pozwolenie „góry”.
- Zwariowałeś? Twoja mama
jest lepsza niż jakakolwiek tabletka antykoncepcyjna. Nie mogłabym tego robić
wiedząc, że ona jest na dole. – chłopak westchnął jedynie i pocałował mnie w
policzek.
- Mogę chociaż pocałować Cię
na dobranoc? – kiwnęłam głową i poczułam jego usta na swoich.
To, że się nie wyspałam nie
było zasługą mojego wiecznie zadowolonego z życia chłopaka, ale najnormalniej
na świecie jego matką. Ciągle myślałam o tym, że jest na dole i wiedziałam
dobrze, że mówiąc to, że możemy spać w jednym pokoju, była w stu procentach
przekonana, że do niczego nie dojdzie. A to cwaniara.
Obudziłam się koło dziesiątej
i nie dostrzegłam obecności Marc’a w jego łóżku. Przebrałam się i
doprowadziłam do porządku. Bolała mnie głowa i miałam ochotę z powrotem wejść
pod kołdrę, ale wiedziałam dobrze, że im dłużej będę spać tym gorzej będę się
czuć.
Zeszłam na dół skąd
dochodziła do moich uszu rozmowa syna z matką. Nie chciałam podsłuchiwać, bo
byłoby to zdecydowanie nie w moim stylu, ale chcąc nie chcąc usłyszałam
końcówkę wymiany zdań pomiędzy nimi.
- Eric dzwonił wczoraj
wieczorem. Zatrzymał się u wujka Diego w Acapulco. – powiedziała pani Maria.
- Kiedy zamierza wrócić? –
zapytał jej syn.
- Wiesz, że póki co nie może.
Gdyby nie zadarł z tym typkiem to byłby bezpieczny. Musi przeczekać jakiś czas,
żeby sprawa przycichła. – kiedy zamilkli postanowiłam wkroczyć do kuchni jak
gdyby nigdy nic.
- Dzień dobry. – posłałam im
uśmiech i usiadłam na krześle obok Marc’a. Chłopak pocałował mnie w skroń i
spojrzał na swoją mamę, która była trochę zdezorientowana moim widokiem. Nie
miałam pojęcia w co wplątał się brat mojego chłopaka, ale z tego co zdążyłam
usłyszeć to nie było z nim dobrze.
- Jak się spało? – pani Maria
nalała mi do kubka świeżo zaparzonej kawy i podała mi ją do ręki. – Mam
nadzieję, że nie zostanę wkrótce babcią. Jestem na to zdecydowanie za młoda. –
zaśmiała się. Spojrzałam na Marc’a, który nie wiedział co ma jej odpowiedzieć i
jedynie zaśmiał się równo z nią.
- Myślę, że niedługo możemy
wracać, bo wieczorem mam trening, a nie chciałbym iść na niego prosto z drogi.
– zwrócił się do mnie chłopak, na co przystałam ochoczo. – A co z Twoją mamą?
- Myślę, że powinnam najpierw
do niej zadzwonić… nie chciałabym wparować do domu, a tam… sam wiesz.
- Moglibyście jechać po
obiedzie. Specjalnie dla was szykuję tortillę i churros. Nie możecie wyjechać
bez moich ciasteczek. – nie mogliśmy jej odmówić. Nie mogliśmy odmówić samym
churros, bo pani Maria była mistrzynią w przeróżnych wypiekach, a jej bomby
kaloryczne były ucztą dla podniebienia.
W między czasie dodzwoniłam
się do wyrodnej matki, która odebrała dopiero za trzecim razem. Dowiedziałam się
od niej, że jej towarzysz wyszedł i mogę wrócić do domu.
Pożegnałam się na jakąś chwilę z moimi sąsiadami i oficjalnie powróciłam do
swojego własnego domu. Było to dla mnie trochę krępujące, bo pomimo zapewnień
mamy, przez cały czas sprawdzałam czy jej kochanek nie schował się za zasłoną,
w szafie itp.
- Chyba powinnyśmy poważnie
porozmawiać, mamo. – powiedziałam trochę za bardzo stanowczo, bo rodzicielka
usiadła przy stole ze skruszoną miną.
- Jestem tylko człowiekiem. –
westchnęła. Spojrzałam na nią rozbawiona, bo nie powiem: ta cała sytuacja
wywoływała u mnie raczej ataki śmiechu niż płaczu. – Chodzi o to, że ja nie mam
nic przeciwko Twojemu… przyjacielowi, ale dlaczego mi nie powiedziałaś
wcześniej, że on jest w moim wieku. I powiem szczerze, że nawet go skądś
kojarzę, ale nie do końca wiem skąd.
- To Dominic Mireles Mendoza.
Znasz go ze swojej własnej studniówki, bo był na niej z Twoją kuzynką Barbarą. –
spojrzałam na nią szeroko otworzonymi oczyma, a po chwili zaśmiałam się głośno.
– Mówię poważnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. Nie
widziałam go od tamtego czasu. Wiedziałam, że go znam… ale że to Dominic? Nigdy
w życiu bym nie zgadła.
- Zależy nam póki co na
tajemnicy, dlatego proszę Cię być nikomu o nas nie mówiła.
- I dlatego obściskiwałaś się
z nim w restauracji pełnej naszych przyjaciół i rodziny?
- Tak to wyglądało? –
spojrzała na mnie przerażona.
- Nie, no… raczej po prostu
tańczyliście. Nic w tym złego, ale możesz mi powiedzieć… dlaczego on? Jest mega
przystojny to fakt, wysportowany i ogólnie bardzo atrakcyjny, ale skąd Ty go
wytrzasnęłaś? Przecież on jest w moim wieku, mamo. Mógłby być Twoim synem.
- Właśnie dlatego bałam Ci
się powiedzieć. Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz. – spuściła wzrok i wolała
oglądać swoje szpilki niż moją twarz.
- Mamo, ja nie mówię, że
robisz źle… ale tylko pytam z czystej ciekowości.
- Tak wyszło. Nie wiem jak to
opisać… bo sama się tego nie spodziewałam, ale po tym jak wyjechałaś do
Barcelony byłam bardzo samotna i w pewnym momencie na mojej drodze stanął
Dominic. Z początku to zwykły flirt, później stało się… Kochanie, jestem
zakochana.
Nie wiedziałam czy mam jej
gratulować czy opieprzyć za cały ten cyrk, który stworzyła. Było mi dziwnie
słuchać o miłosnym podboju mojej matki, zwłaszcza, że chodziło o chłopaka w
moim wieku. Piłam z nim, tańczyłam, a nawet flirtowałam! Nie mogłam tego pojąć,
że miałby nagle stać się częścią mojej pokręconej rodziny i to w charakterze
mojego… ojczyma? W głowie mi się to nie mieściło.
Cieszyłam się, że mama
wreszcie jest szczęśliwa i nie myśli o zdradach ojca. Ale Dominic? Tak na
serio, serio? Próbowałam to jakoś poukładać w głowie, ale naprawdę musiało
minąć sporo czasu bym mogła do tego przywyknąć.
*____*
Dominic!
___________________________
nie wiem o co chodzi z tym zdjęciem, ale nie mogłam się powstrzymać by go nie dodać!
xoxo
Myśle, że powiedzenie, że cały ten romans mnie zszokował byłoby sporym niedopowiedzeniem. Jak dla mnie Sol przyjęła to wyjątkowo łagodnie, ja bym pewnie oszalała gdybym dowiedziała się, że moja mama ma romans z chłopakiem w moim wieku, w dodatku takim, z którym miałam kiedyś styczność. Tak więc brawa za opanowanie ;) Mama Marca geniusz sam w sobie, sprytnie to sobie wymyśliła, żeby im się odechciało zabaw ;D Zainteresował mnie wątek z bratem Marca, czekam na rozwinięcie ;)
OdpowiedzUsuńNo i nowy szablon i te cudowne mordki dos Santosa i Sancheza, rozpłynęłam się jak to zobaczyłam ;D
Hahahah wszystko boskie nie wiem co powiedzieć , kompletnie ;)
OdpowiedzUsuńBoskie
hhahaha, po samym tytule rozdziału już jebłam xD
OdpowiedzUsuńmama Marca jest świetna. Bardzo chciałabym żeby moja matula też przyjmowała wszystko tak spokojnie i rozmawiała na luzie. Co do Sol, to dziwię się, że tak obojętnie przyjęła informację o kochanku mamy. Czekam ;*
Masz zamiar kogoś uśmiercić? O.o
OdpowiedzUsuńTo by było dopiero ciekawe :D
Bardzo fajny rozdział, a ten tekst „Twoja mama jest lepsza niż jakakolwiek tabletka antykoncepcyjna” pobija naprawdę wszystko!
Pozdrawiam gorąco i nie mogę się doczekać nowego wpisu ;)
Boże, Narvana, mamy się bać? :D
OdpowiedzUsuńAle kryminały jak najbardziej lubię.
A odcinek bardzo, bardzo fajny. Ten tekst z tabletką antykoncepcyjną rozwala wszystko.
Pozdrawiam cieplutko i do następnego. :*
a bójcie się, bójcie :*
Usuńtytuł rozwala system :D
OdpowiedzUsuńogólnie fajnie piszesz, tak z humorem, haha
http://football-i-inne-imaginy.blogspot.com/ <- zapraszam;)
hahaha, no to matka po prostu rządzi :D
OdpowiedzUsuńObie rządzą :D
Czekam na nowość ^^
zapraszam na nowy rozdział, komentarze mile widziane :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis ;)
OdpowiedzUsuńhttp://project-barca.blogspot.com/2013/06/rozdzia-1-barcelono-szykuj-sie-przybywam.html