Tego dnia nie miałam ani minuty spokoju. Najpierw Babi,
która czuła się w obowiązku ponownego oprowadzenia mnie po swoim mieszkaniu,
nie dała mi w spokoju się wypakować. Musiałam słuchać o każdej najmniejszej
rzeczy, którą sprowadziła tutaj, aby upiększyć to miejsce. W takiej chwili
zastanawiałam się co mi odbiło, żeby wyprowadzać się z wiecznie pustego i
cichego mieszkania Marc’a. A mówiąc o nim, to nie przestawał zasypywać mnie
smsami. Byłam szczęśliwa jak dziecko, kiedy widziałam każdą kolejną wiadomość, w której
zapewnia jak bardzo za mną tęskni. Babi sama stwierdziła, że to była kwestia
czasu kiedy do tego dojdzie. Kiedy nas widziała to podobno, sama miała ochotę
nas czymś związać, żebyśmy sobie wreszcie uświadomili jak bardzo nam na sobie
zależy.
- A mówiłam Ci już, że wiedziałam, że to się tak skończy? –
zapytała nalewając nam kawy do kubków. Uśmiechnęłam się do niej i pokręciłam
głową z dezaprobatą. – Wczoraj kiedy wyszłaś i zobaczyłam minę Marc’a... Wtedy
wiedziałam, że dojdzie to konfrontacji. Najpierw zaczniecie skakać sobie do
oczu, a potem rzucicie na siebie. Miałam rację?
- Miałaś. Ja nie zdawałam sobie sprawy, że tak to się
zakończy. Prędzej spodziewałabym się, że Marc zejdzie się z Pam. Naprawdę.
- Przed prawdziwą miłością nie uciekniesz. Nawet do mojego,
a teraz już naszego mieszkania. – uśmiechnęła się. Przytaknęłam jej i upiłam
spory łyk kawy.
Musiałam dać odetchnąć mojemu organizmowi, który domagał się
snu. Zamknęłam się w swoim pokoju i mogłam spać tyle ile dusza zapragnie.
Obudziłam się po czternastej. Wysłałam sms do Marc’a, że już
może zamęczać mnie swoimi wiadomościami i weszłam do kuchni, gdzie siedziały
dziewczyny.
- Hej. Wyspana? – zapytała Babi, nakładając na talerz swojej
córce spaghetti.
- Nie spodziewałam się, że będę mieć aż tak wygodne łóżko.
Aż nie chciało mi się z niego wychodzić!
- Mogłaś sobie jeszcze pospać… ale chyba Cię nie obudziłyśmy?
- Nie, skąd! Jestem wyspana i wypoczęta.
- A głodna?
- Umówiłam się z Marc’iem, że zjemy razem. – kuzynka
uśmiechnęła się i usiadła przy stole. – Smacznego.
- Sol? – usłyszałam wychodząc z kuchni. Odwróciłam
się na pięcie i spojrzałam na kuzynkę. – Mam do Ciebie prośbę.
- Tak?
- Mogłabyś wieczorem zająć się Milli? Umówiłam się, a nie
chcę znów zawracać głowy Twojej mamie, a poza tym nie chcę tracić czasu na
dojazd tam i z powrotem.
- Nie ma sprawy. Na pewno będziemy się świetnie bawić.
- Wiesz, nie chciałabym Ci sprawiać kłopotu, bo jeżeli
umówiłaś się z Marc’iem to znajdę kogoś innego.
- Babi, naprawdę mam czas, żeby zająć się Milli. Zresztą
chciałabym spędzić z nią trochę czasu, bo przecież mamy razem mieszkać, a nie
wiemy o sobie zbyt wiele. Prawda? – mała uniosła kciuk do góry zajadając się
makaronem.
- Byłabym Ci bardzo wdzięczna. – machnęłam jedynie ręką i
wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam długi prysznic i w samym ręczniku stanęłam
przed szafą, do której wrzuciłam jak leciało wszystkie swoje rzeczy. Na
zewnątrz było dość pochmurnie, ale nie zapowiadało się na wielką ulewę, więc
założyłam krótkie czarne spodenki i szarą koszulkę z nadrukiem. Włosy związałam
w kitkę, a na stopy wsunęłam rzemykowe sandały. Kiedy kończyłam się malować
usłyszałam dzwonek do drzwi.
Babi zaprosiła Marc’a do środka mówiąc mu to samo co mi,
czyli, że spodziewała się, że dojdzie do tego co doszło. Dołączyłam do nich i
dodałam, że ja byłam chyba jedyna, która była do tego negatywnie nastawiona.
Marc pocałował mnie na przywitanie w czoło i razem wyszliśmy
z mieszkania. Zostawiłam dziewczyny, które postanowiły wybrać się na plażę.
Kiedy byliśmy już w jego samochodzie wreszcie pocałował mnie w usta i zrobił to tak zachłannie jakby nie widział mnie rok, a minęło zaledwie kilka godzin.
- Wyspałaś się? Bo ja nie mogłem zasnąć ani na chwilę.
- A mówiłeś, że nie masz przeze mnie kłopotu ze snem. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie miałem, ale pewnie od dziś będę mieć. – odgarnął
kosmyk z mojej twarzy i złożył na moim policzku pocałunek, wykorzystując fakt, że stoimy na czerwonym świetle. – Gdzie jedziemy na
obiad?
- Tylko nie do fast-foodu. – na moje słowa zaśmiał się i
przypomniał, że ostatnim razem byłam zadowolona. Zabrał mnie do małej knajpy na
obrzeżach, gdzie serwowano kuchnię włoską.
Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku, gdzieś z samego tyłu,
więc nie musieliśmy bać się fanów sportowych i harmidru. Do póki kelner nie
przyniósł nam naszego jedzenia, Marc stale trzymał mnie za rękę, jakby bał się,
że mu ucieknę.
- Masz plany na dzisiejszy wieczór? Może wreszcie pójdziemy
na prawdziwą randkę? – uśmiechnął się szeroko.
- Koniecznie dzisiejszy? Kurcze, obiecałam Babi, że zajmę
się Milli, bo umówiła się na randkę… Głupio mi jej teraz odmówić, bo zapewniłam
ją, że nie mam planów.
- Będąc ze mną, zawsze masz plany… nawet jeśli ich nie masz,
to miej pewność, że coś może strzelić mi do głowy. No, ale szkoda. To może
jutro?
- Zawsze możesz przyjść do nas. Zjemy coś we trójkę,
obejrzymy film i położymy małą spać.
- Najbardziej podoba mi się trzecia część. – zaśmiał się. –
O której wychodzi Babi?
- Tego nie wiem, ale możesz przyjść kiedy chcesz.
- Nasza pierwsza randka przy tv? Nie tak to sobie
wyobrażałem. – złapał mnie ponownie za rękę.
- Będzie fajnie. – nachylił się nad stolikiem i
musnął mnie w usta.
Spędziliśmy tam sporo czasu, bo Marc nie mógł zdecydować się
jaki wybierze deser. Ostatecznie wybrał lody, ale oczywiście wybór smaku był
nie lada wyzwaniem.
- Jutro wieczorem mamy mecz. Chciałbym, żebyś przyszła. –
zaczął, kiedy wychodziliśmy na parking.
- Z kim gracie?
- Z Real Murcia. To nic takiego, ale… fajnie by było gdybyś
przyszła.
- Zastanowię się nad tym. – otworzył mi drzwi od strony
pasażera i skradł mi buziaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i zapięłam pasy.
- Dodatkowym argumentem za tym, żebyś przyszła jest to, że
zaczynam grać w pierwszym składzie, a jutrzejszy mecz będzie takim małym
pożegnaniem z Barceloną B.
- Przechodzisz do pierwszego składu?
- To nie tak, że porzucam „B”.
Większość treningów i tak mamy mieszanych, więc nadal z nimi będę grać.
- Ale za to będziesz grać z samymi sławami. Wow.
- W takim razie ja nie jestem sławą? Hej…
- Jesteś, jesteś. Chciałam tylko powiedzieć, że będziesz
grać ze starszymi od siebie. A od kiedy?
- Od nowego sezonu. Podpisałem już umowę i nic tylko czekać
na treningi. No i oczywiście mecze.
Droga powrotna minęła nam na debacie na temat koszulek
Barcelony. Osobiście uważałam, że pomarańczowe są naprawdę ładne. Marc co do
tego miał wątpliwości, ale ostatecznie przyznał, że gra się w nich równie
dobrze jak w bordowo granatowych. Faceci...
Przez resztę popołudnia siedziałam z Milli na kanapie w salonie
i ze znudzeniem widocznym na pierwszy rzut oka, obserwowałam kolejne kreacje,
które z szafy wywlekała Babi. Chciała wyglądać jak najlepiej na swojej randce i
zrobiła nam prawdziwy pokaz mody. Milli była zachwycona, bo uwielbiała
przebieranki. Ja natomiast kontrolowałam czas, na wypadek gdyby zabawa
dziewczyn się trochę przeciągnęła i w naszych drzwiach miał stanąć tajemniczy
adorator blondynki.
- Zielona sukienka jest naprawdę piękna. Dobierz do tego
złoty wisiorek i beżowe szpilki. Nie wiem dlaczego tak wymyślasz… to zwykła
randka. – przewróciłam teatralnie oczami.
- Mówisz tak jakbyś nie chciała ładnie wyglądać dla Marc’a.
- O, proszę Cię. Byłam dziś z nim na obiedzie w starych
spodenkach i jakoś to nie uwłaczało mojej godności.
Zdałam sobie sprawę, że szybko zmieniłam status w swojej
głowie z singielki na zajętą. Przestałam dostrzegać Marc’a jako mojego
przyjaciela, ale jak na zawołanie zobaczyłam w nim swojego chłopaka. Nie minął
jeszcze dzień, a potrafiłam odnaleźć się w nowej sytuacji. Kiedyś nie byłoby to
do pomyślenia. Zmieniam się pod jego wpływem, ale jeszcze nie wiedziałam czy na dobre
czy też złe.
Babi ostatecznie zadecydowała, że założy granatową sukienkę
i czarne szpilki. Umalowała się, zrobiła fryzurę i wyglądała jak milion
dolarów. Zresztą zawsze tak wyglądała, bo niesamowicie od siebie dbała odkąd
pamiętam. Kiedy ja bawiłam się z chłopakami na boisku, ona i jej koleżanki
bawiły się we fryzjerki, co kilka razy doprowadziły do tego, że ich włosy były
poucinane w niektórych miejscach, a ich matki za każdym razem miały stan
przedzawałowy. Wytłumaczenie, że nie wiedziało się, że te nożyczki tną…
zazwyczaj kończyło się wielkim bekiem i szlabanem na wszystko (łącznie z
oddychaniem).
- Powinnam być przed północą… jeżeli się przeciągnie to
napisze Ci sms. – ucałowała córkę w czółko, a mi kazała trzymać kciuki.
Zamknęłam za nią drzwi i odwróciłam się spoglądając na siedzącą na kanapie
Milli.
- To co robimy? – mała wzruszyła jedynie ramionami i wyciągnęła
rękę po pilota, który leżał na stole.
- Masz ochotę na jakąś grę? Może monopol? Albo chińczyk? –
usiadłam w fotelu i próbowałam zmusić moje szare komórki do kreatywności.
Udałam się do kuchni i nalałam nam soku, po czym wróciłam i usiadłam obok niej.
– Jakaś gra na konsoli? A może Ty coś wymyślisz?
- Mogę oglądać Hous’a? – innej odpowiedzi raczej się nie
spodziewałam, bo Milli podobno od urodzenia wykazywała wielkie zainteresowanie
medycyną. Postanowiłam nie przeszkadzać jej w rozrywce i wysłałam sms do Marc’a
o krótkiej treści: „Pomocy. Nie nadaję
się na niańkę!”.
Na jego reakcję nie musiałam zbyt długo czekać. Dwadzieścia
minut później stał w moich drzwiach z jakimiś słodyczami i grami planszowymi
oraz przypiętą do smyczy Niną, która na mój widok głośno zaszczekała.. Pocałował
mnie na przywitanie i podszedł do niezwykle zaciekawionej Milli. Nie znała go,
więc była trochę onieśmielona, ale to nie przeszkadzało jej we wpatrywaniu się
w chłopaka jak w potwora z innej planety.
- Jestem Marc. – podał jej rękę, którą od razu uścisnęła.
Widać jednak było, że bardziej zainteresowana była Niną, która jakby nigdy nic
obwąchiwała nasze mieszkanie.
- Dziś spędzimy wieczór we trójkę. Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko, Milli? – mała pokręciła przecząco głową.
- Nina chętnie się z Tobą pobawi. Zna kilka sztuczek, więc
może Ci którąś pokaże. – chłopak zwrócił się do dziewczynki, która na jego
słowa od razu podbiegła do psiaka. Marc usiadł obok mnie i objął mnie
ramieniem. – Jestem trochę zmęczony dzisiejszym dniem… i w sumie też nocą.
- Ile spałeś? – piłkarz po chwili obliczeń wskazał palcami
znak zwycięstwa, co trochę mnie poddenerwowało. – Dwie godziny? Zwariowałeś?
- Mówiłem Ci, że nie mogę przez Ciebie spać. – uśmiechnął się
uroczo. Oparł głowę o moje ramię i przymknął powieki.
- Możesz iść do mojego pokoju i skorzystać z mojego łóżka.
My damy sobie jakoś radę.
- Za nic nie przegapię kolejnego odcinka Housa. – poprawił
się by leżało mu się jeszcze wygodniej, a ja jako podkładka nie miałam nic do
powiedzenia.
- Jesteś gorszy niż małe dziecko. – zaśmiał się pod nosem i
mruknął, że wie. Spojrzałam na Milli, która biegała z Niną po
korytarzu. – Milli, jesteś głodna?
- Nie! – krzyknęła nie zaprzątając sobie głowy, by choć na
chwilę zwolnić tempo. Dla Niny to idealna towarzyszka do gier i zabaw, bo sama
uwielbiała skakać i biegać, a ze mną jedynie mogła poleżeć na kanapie.
- A Ty jesteś głodny? Możemy zamówić pizzę. – Marc odpowiedział,
że zamówimy ją później, bo teraz zajęty jest serialem i mną, co uznałam za satysfakcjonującą
odpowiedź. Może tylko drugi człon, ale zawsze to coś.
Byłam unieruchomiona przez cały odcinek serialu. Mogłam
jedynie bardziej wtulić się w miękki zagłówek kanapy, ale nie było najgorzej.
Marc zaraz po tym jak na ekranie pojawiły się napisy końcowe skradł mi
krótkiego buziaka i podniósł się do pozycji siedzącej.
Zamówił dla nas pizzę i zajął się parzeniem herbaty. Ja w
między czasie sprawdziłam, czy Milli nie zamęczyła na śmierć Niny, ale kiedy
dostrzegłam, że jest prawie odwrotnie to musiałam interweniować.
- Milli, kochanie… chodź się czegoś napić. Zmęczyłaś się,
więc teraz musisz odpocząć. – dziewczynka posłusznie podniosła się z podłogi i
weszła do salonu zaraz za mną. Napiła się soku, który jej wcześniej nalałam i
usiadła na kanapie. Nina wyskoczyła na kanapę tuż za nią i położyła się blisko
niej. – Widzę, że Nina znalazła sobie nową przyjaciółkę.
- Tak, najpierw zdradzała mnie z Tobą, a teraz z Milli. Ja
nie wiem Nina, ale chyba musisz się tutaj przeprowadzić jak tak dalej pójdzie. –
Marc przyniósł nam herbatę, a sam usiadł obok mnie.
- Tak, tak. Czy Nina może u nas zostać?? – mała spojrzała na
mnie swoimi wielkimi oczami, które spod okularów próbowały wywrzeć na mnie jak
największe wrażenie.
- Nie może. Marc będzie smutny, kiedy Nina zostanie u
Ciebie, bo będzie mieszkać zupełnie sam. – chłopak szepnął mi na ucho, że
i tak będzie czuć się samotny, nawet w towarzystwie Niny. – Będziesz mogła ją
odwiedzać, a ona Ciebie.
Milli przyjęła obrażoną postawę i założyła na krzyż rączki.
W ogóle mnie to nie wzruszało, Marc’a wręcz przeciwnie. Widać było od razu, że
lepiej się z nią dogadywał niż ja, więc wytłumaczenie jej, że Nina ma swój dom,
zostawiłam właśnie jemu.
Kiedy on produkował się podczas swojego monologu, ja
odebrałam pizzę i przyniosłam ją do salonu. Milli widząc jedzenie całkowicie
zapomniała o wszystkim, co przed chwilą próbował jej wytłumaczyć Marc i oddała
się pałaszowaniu swojego kawałka jej ulubionego jedzenia.
Po kolacji obejrzała ulubioną bajkę i grzecznie umyła swoje
ząbki. Byłam z niej dumna, bo po opowieściach Babi, nie spodziewałam się, że
wykaże aż tyle dobrej woli i sama wejdzie do łazienki. Po położeniu jej spać,
dwie godziny po ustalonym czasie, dostałam sms od Babi: „Nie gniewaj się, ale randka się przedłuży… do śniadania. Całusy!”.
Przeklęłam pod nosem, a słysząc to chłopak zaśmiał się głośno.
- Stało się coś? – zwrócił się do mnie, kiedy odłożyłam
telefon na stolik.
- Babi nie wraca na noc. Randka się jej przedłużyła… -
burknęłam pod nosem. Marc wyciągnął do mnie rękę i kiedy ją złapałam, pociągnął
mnie tak, bym usiadła na jego kolanach.
- Nasza randka też może się trochę przedłużyć. – szepnął mi
do ucha. Uśmiechnęłam się na jego słowa i przyznałam, że ma rację.
- Zostaniesz na noc? – nie spodziewałam się od niego
zaprzeczenia. Nina położyła się na łóżku Milli, co zaobserwowałam sprawdzając
czy z nią wszystko w porządku. Pociągnęłam chłopaka do swojej sypialni i
zamknęłam za nami drzwi.
________________________
W sumie to sielanka w ogóle mi nie przeszkadza :D Jest bosko. Marc jest boski, Sol jest boska. A to Babi. Pewnie specjalnie uknuła przedłużającą się randkę. I to do śniadania! No, no!
OdpowiedzUsuńCiekawe, co Sol i Marc robili w jej pokoju :> hihi :D
Czekam na nowość :*
Brak słów dla mnie to jest genialne ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, to ta sielanka może trwać cały czas i jeszcze dłużej. :)
OdpowiedzUsuńBabi chyba sobie kogoś znalazła. Skoro randka przydłużyła się do śniadanie, to musi być coś na rzeczy. ^^
Odcinek świetny, a ja czekam z niecierpliwością na kolejny!
Oj dzieje się, dzieje <3 Haha szlaban na wszystko włącznie z oddychaniem, rozwaliło mnie to xD No proszę to sobie Babi poszalała :D I jeszcze Sol sama w pokoju z Marciem, no no zapowiada się ciekawa noc :D Rozdział cudny i nie mogę doczekać się następnego :*
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na 10 ;) http://in-love-with-madrid.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 11 :)
Usuńhttp://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na ostatni, dwunasty rozdział opowiadania o Ramosie :-)
Usuńzapraszam na nowy rozdział :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńahhhh, świetny odcinek <333
OdpowiedzUsuńSerio zakochałam się, jest po prostu pięknie! aż boje się co wymyślisz by to popsuć xD
Czekam na nowość :*