piątek, 24 maja 2013

7. „Jesteś gorszy niż małe dziecko”


Tego dnia nie miałam ani minuty spokoju. Najpierw Babi, która czuła się w obowiązku ponownego oprowadzenia mnie po swoim mieszkaniu, nie dała mi w spokoju się wypakować. Musiałam słuchać o każdej najmniejszej rzeczy, którą sprowadziła tutaj, aby upiększyć to miejsce. W takiej chwili zastanawiałam się co mi odbiło, żeby wyprowadzać się z wiecznie pustego i cichego mieszkania Marc’a. A mówiąc o nim, to nie przestawał zasypywać mnie smsami. Byłam szczęśliwa jak dziecko, kiedy widziałam każdą kolejną wiadomość, w której zapewnia jak bardzo za mną tęskni. Babi sama stwierdziła, że to była kwestia czasu kiedy do tego dojdzie. Kiedy nas widziała to podobno, sama miała ochotę nas czymś związać, żebyśmy sobie wreszcie uświadomili jak bardzo nam na sobie zależy.
- A mówiłam Ci już, że wiedziałam, że to się tak skończy? – zapytała nalewając nam kawy do kubków. Uśmiechnęłam się do niej i pokręciłam głową z dezaprobatą. – Wczoraj kiedy wyszłaś i zobaczyłam minę Marc’a... Wtedy wiedziałam, że dojdzie to konfrontacji. Najpierw zaczniecie skakać sobie do oczu, a potem rzucicie na siebie. Miałam rację?
- Miałaś. Ja nie zdawałam sobie sprawy, że tak to się zakończy. Prędzej spodziewałabym się, że Marc zejdzie się z Pam. Naprawdę.
- Przed prawdziwą miłością nie uciekniesz. Nawet do mojego, a teraz już naszego mieszkania. – uśmiechnęła się. Przytaknęłam jej i upiłam spory łyk kawy.
Musiałam dać odetchnąć mojemu organizmowi, który domagał się snu. Zamknęłam się w swoim pokoju i mogłam spać tyle ile dusza zapragnie.
Obudziłam się po czternastej. Wysłałam sms do Marc’a, że już może zamęczać mnie swoimi wiadomościami i weszłam do kuchni, gdzie siedziały dziewczyny.
- Hej. Wyspana? – zapytała Babi, nakładając na talerz swojej córce spaghetti.
- Nie spodziewałam się, że będę mieć aż tak wygodne łóżko. Aż nie chciało mi się z niego wychodzić!
- Mogłaś sobie jeszcze pospać… ale chyba Cię nie obudziłyśmy?
- Nie, skąd! Jestem wyspana i wypoczęta.
- A głodna?
- Umówiłam się z Marc’iem, że zjemy razem. – kuzynka uśmiechnęła się i usiadła przy stole. – Smacznego.
- Sol? – usłyszałam wychodząc z kuchni. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na kuzynkę. – Mam do Ciebie prośbę.
- Tak?
- Mogłabyś wieczorem zająć się Milli? Umówiłam się, a nie chcę znów zawracać głowy Twojej mamie, a poza tym nie chcę tracić czasu na dojazd tam i z powrotem.
- Nie ma sprawy. Na pewno będziemy się świetnie bawić.
- Wiesz, nie chciałabym Ci sprawiać kłopotu, bo jeżeli umówiłaś się z Marc’iem to znajdę kogoś innego.
- Babi, naprawdę mam czas, żeby zająć się Milli. Zresztą chciałabym spędzić z nią trochę czasu, bo przecież mamy razem mieszkać, a nie wiemy o sobie zbyt wiele. Prawda? – mała uniosła kciuk do góry zajadając się makaronem.
- Byłabym Ci bardzo wdzięczna. – machnęłam jedynie ręką i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam długi prysznic i w samym ręczniku stanęłam przed szafą, do której wrzuciłam jak leciało wszystkie swoje rzeczy. Na zewnątrz było dość pochmurnie, ale nie zapowiadało się na wielką ulewę, więc założyłam krótkie czarne spodenki i szarą koszulkę z nadrukiem. Włosy związałam w kitkę, a na stopy wsunęłam rzemykowe sandały. Kiedy kończyłam się malować usłyszałam dzwonek do drzwi.
Babi zaprosiła Marc’a do środka mówiąc mu to samo co mi, czyli, że spodziewała się, że dojdzie do tego co doszło. Dołączyłam do nich i dodałam, że ja byłam chyba jedyna, która była do tego negatywnie nastawiona.
Marc pocałował mnie na przywitanie w czoło i razem wyszliśmy z mieszkania. Zostawiłam dziewczyny, które postanowiły wybrać się na plażę. Kiedy byliśmy już w jego samochodzie wreszcie pocałował mnie w usta i zrobił to tak zachłannie jakby nie widział mnie rok, a minęło zaledwie kilka godzin.
- Wyspałaś się? Bo ja nie mogłem zasnąć ani na chwilę.
- A mówiłeś, że nie masz przeze mnie kłopotu ze snem. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie miałem, ale pewnie od dziś będę mieć. – odgarnął kosmyk z mojej twarzy i złożył na moim policzku pocałunek, wykorzystując fakt, że stoimy na czerwonym świetle. – Gdzie jedziemy na obiad?
- Tylko nie do fast-foodu. – na moje słowa zaśmiał się i przypomniał, że ostatnim razem byłam zadowolona. Zabrał mnie do małej knajpy na obrzeżach, gdzie serwowano kuchnię włoską.
Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku, gdzieś z samego tyłu, więc nie musieliśmy bać się fanów sportowych i harmidru. Do póki kelner nie przyniósł nam naszego jedzenia, Marc stale trzymał mnie za rękę, jakby bał się, że mu ucieknę.
- Masz plany na dzisiejszy wieczór? Może wreszcie pójdziemy na prawdziwą randkę? – uśmiechnął się szeroko.
- Koniecznie dzisiejszy? Kurcze, obiecałam Babi, że zajmę się Milli, bo umówiła się na randkę… Głupio mi jej teraz odmówić, bo zapewniłam ją, że nie mam planów.
- Będąc ze mną, zawsze masz plany… nawet jeśli ich nie masz, to miej pewność, że coś może strzelić mi do głowy. No, ale szkoda. To może jutro?
- Zawsze możesz przyjść do nas. Zjemy coś we trójkę, obejrzymy film i położymy małą spać.
- Najbardziej podoba mi się trzecia część. – zaśmiał się. – O której wychodzi Babi?
- Tego nie wiem, ale możesz przyjść kiedy chcesz.
- Nasza pierwsza randka przy tv? Nie tak to sobie wyobrażałem. – złapał mnie ponownie za rękę.
- Będzie fajnie. – nachylił się nad stolikiem i musnął mnie w usta.
Spędziliśmy tam sporo czasu, bo Marc nie mógł zdecydować się jaki wybierze deser. Ostatecznie wybrał lody, ale oczywiście wybór smaku był nie lada wyzwaniem.
- Jutro wieczorem mamy mecz. Chciałbym, żebyś przyszła. – zaczął, kiedy wychodziliśmy na parking.
- Z kim gracie?
- Z Real Murcia. To nic takiego, ale… fajnie by było gdybyś przyszła.
- Zastanowię się nad tym. – otworzył mi drzwi od strony pasażera i skradł mi buziaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i zapięłam pasy.
- Dodatkowym argumentem za tym, żebyś przyszła jest to, że zaczynam grać w pierwszym składzie, a jutrzejszy mecz będzie takim małym pożegnaniem z Barceloną B.
- Przechodzisz do pierwszego składu?
- To nie tak, że porzucam „B”. Większość treningów i tak mamy mieszanych, więc nadal z nimi będę grać.
- Ale za to będziesz grać z samymi sławami. Wow.
- W takim razie ja nie jestem sławą? Hej…
- Jesteś, jesteś. Chciałam tylko powiedzieć, że będziesz grać ze starszymi od siebie. A od kiedy?
- Od nowego sezonu. Podpisałem już umowę i nic tylko czekać na treningi. No i oczywiście mecze.
Droga powrotna minęła nam na debacie na temat koszulek Barcelony. Osobiście uważałam, że pomarańczowe są naprawdę ładne. Marc co do tego miał wątpliwości, ale ostatecznie przyznał, że gra się w nich równie dobrze jak w bordowo granatowych. Faceci...

Przez resztę popołudnia siedziałam z Milli na kanapie w salonie i ze znudzeniem widocznym na pierwszy rzut oka, obserwowałam kolejne kreacje, które z szafy wywlekała Babi. Chciała wyglądać jak najlepiej na swojej randce i zrobiła nam prawdziwy pokaz mody. Milli była zachwycona, bo uwielbiała przebieranki. Ja natomiast kontrolowałam czas, na wypadek gdyby zabawa dziewczyn się trochę przeciągnęła i w naszych drzwiach miał stanąć tajemniczy adorator blondynki.
- Zielona sukienka jest naprawdę piękna. Dobierz do tego złoty wisiorek i beżowe szpilki. Nie wiem dlaczego tak wymyślasz… to zwykła randka. – przewróciłam teatralnie oczami.
- Mówisz tak jakbyś nie chciała ładnie wyglądać dla Marc’a.
- O, proszę Cię. Byłam dziś z nim na obiedzie w starych spodenkach i jakoś to nie uwłaczało mojej godności.
Zdałam sobie sprawę, że szybko zmieniłam status w swojej głowie z singielki na zajętą. Przestałam dostrzegać Marc’a jako mojego przyjaciela, ale jak na zawołanie zobaczyłam w nim swojego chłopaka. Nie minął jeszcze dzień, a potrafiłam odnaleźć się w nowej sytuacji. Kiedyś nie byłoby to do pomyślenia. Zmieniam się pod jego wpływem, ale jeszcze nie wiedziałam czy na dobre czy też złe.
Babi ostatecznie zadecydowała, że założy granatową sukienkę i czarne szpilki. Umalowała się, zrobiła fryzurę i wyglądała jak milion dolarów. Zresztą zawsze tak wyglądała, bo niesamowicie od siebie dbała odkąd pamiętam. Kiedy ja bawiłam się z chłopakami na boisku, ona i jej koleżanki bawiły się we fryzjerki, co kilka razy doprowadziły do tego, że ich włosy były poucinane w niektórych miejscach, a ich matki za każdym razem miały stan przedzawałowy. Wytłumaczenie, że nie wiedziało się, że te nożyczki tną… zazwyczaj kończyło się wielkim bekiem i szlabanem na wszystko (łącznie z oddychaniem).
- Powinnam być przed północą… jeżeli się przeciągnie to napisze Ci sms. – ucałowała córkę w czółko, a mi kazała trzymać kciuki. Zamknęłam za nią drzwi i odwróciłam się spoglądając na siedzącą na kanapie Milli.
- To co robimy? – mała wzruszyła jedynie ramionami i wyciągnęła rękę po pilota, który leżał na stole.
- Masz ochotę na jakąś grę? Może monopol? Albo chińczyk? – usiadłam w fotelu i próbowałam zmusić moje szare komórki do kreatywności. Udałam się do kuchni i nalałam nam soku, po czym wróciłam i usiadłam obok niej. – Jakaś gra na konsoli? A może Ty coś wymyślisz?
- Mogę oglądać Hous’a? – innej odpowiedzi raczej się nie spodziewałam, bo Milli podobno od urodzenia wykazywała wielkie zainteresowanie medycyną. Postanowiłam nie przeszkadzać jej w rozrywce i wysłałam sms do Marc’a o krótkiej treści: „Pomocy. Nie nadaję się na niańkę!”.
Na jego reakcję nie musiałam zbyt długo czekać. Dwadzieścia minut później stał w moich drzwiach z jakimiś słodyczami i grami planszowymi oraz przypiętą do smyczy Niną, która na mój widok głośno zaszczekała.. Pocałował mnie na przywitanie i podszedł do niezwykle zaciekawionej Milli. Nie znała go, więc była trochę onieśmielona, ale to nie przeszkadzało jej we wpatrywaniu się w chłopaka jak w potwora z innej planety.
- Jestem Marc. – podał jej rękę, którą od razu uścisnęła. Widać jednak było, że bardziej zainteresowana była Niną, która jakby nigdy nic obwąchiwała nasze mieszkanie.
- Dziś spędzimy wieczór we trójkę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Milli? – mała pokręciła przecząco głową.
- Nina chętnie się z Tobą pobawi. Zna kilka sztuczek, więc może Ci którąś pokaże. – chłopak zwrócił się do dziewczynki, która na jego słowa od razu podbiegła do psiaka. Marc usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. – Jestem trochę zmęczony dzisiejszym dniem… i w sumie też nocą.
- Ile spałeś? – piłkarz po chwili obliczeń wskazał palcami znak zwycięstwa, co trochę mnie poddenerwowało. – Dwie godziny? Zwariowałeś?
- Mówiłem Ci, że nie mogę przez Ciebie spać. – uśmiechnął się uroczo. Oparł głowę o moje ramię i przymknął powieki.
- Możesz iść do mojego pokoju i skorzystać z mojego łóżka. My damy sobie jakoś radę.
- Za nic nie przegapię kolejnego odcinka Housa. – poprawił się by leżało mu się jeszcze wygodniej, a ja jako podkładka nie miałam nic do powiedzenia.
- Jesteś gorszy niż małe dziecko. – zaśmiał się pod nosem i mruknął, że wie. Spojrzałam na Milli, która biegała z Niną po korytarzu. – Milli, jesteś głodna?
- Nie! – krzyknęła nie zaprzątając sobie głowy, by choć na chwilę zwolnić tempo. Dla Niny to idealna towarzyszka do gier i zabaw, bo sama uwielbiała skakać i biegać, a ze mną jedynie mogła poleżeć na kanapie.
- A Ty jesteś głodny? Możemy zamówić pizzę. – Marc odpowiedział, że zamówimy ją później, bo teraz zajęty jest serialem i mną, co uznałam za satysfakcjonującą odpowiedź. Może tylko drugi człon, ale zawsze to coś.
Byłam unieruchomiona przez cały odcinek serialu. Mogłam jedynie bardziej wtulić się w miękki zagłówek kanapy, ale nie było najgorzej. Marc zaraz po tym jak na ekranie pojawiły się napisy końcowe skradł mi krótkiego buziaka i podniósł się do pozycji siedzącej.
Zamówił dla nas pizzę i zajął się parzeniem herbaty. Ja w między czasie sprawdziłam, czy Milli nie zamęczyła na śmierć Niny, ale kiedy dostrzegłam, że jest prawie odwrotnie to musiałam interweniować.
- Milli, kochanie… chodź się czegoś napić. Zmęczyłaś się, więc teraz musisz odpocząć. – dziewczynka posłusznie podniosła się z podłogi i weszła do salonu zaraz za mną. Napiła się soku, który jej wcześniej nalałam i usiadła na kanapie. Nina wyskoczyła na kanapę tuż za nią i położyła się blisko niej. – Widzę, że Nina znalazła sobie nową przyjaciółkę.
- Tak, najpierw zdradzała mnie z Tobą, a teraz z Milli. Ja nie wiem Nina, ale chyba musisz się tutaj przeprowadzić jak tak dalej pójdzie. – Marc przyniósł nam herbatę, a sam usiadł obok mnie.
- Tak, tak. Czy Nina może u nas zostać?? – mała spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami, które spod okularów próbowały wywrzeć na mnie jak największe wrażenie.
- Nie może. Marc będzie smutny, kiedy Nina zostanie u Ciebie, bo będzie mieszkać zupełnie sam. – chłopak szepnął mi na ucho, że i tak będzie czuć się samotny, nawet w towarzystwie Niny. – Będziesz mogła ją odwiedzać, a ona Ciebie.
Milli przyjęła obrażoną postawę i założyła na krzyż rączki. W ogóle mnie to nie wzruszało, Marc’a wręcz przeciwnie. Widać było od razu, że lepiej się z nią dogadywał niż ja, więc wytłumaczenie jej, że Nina ma swój dom, zostawiłam właśnie jemu.
Kiedy on produkował się podczas swojego monologu, ja odebrałam pizzę i przyniosłam ją do salonu. Milli widząc jedzenie całkowicie zapomniała o wszystkim, co przed chwilą próbował jej wytłumaczyć Marc i oddała się pałaszowaniu swojego kawałka jej ulubionego jedzenia.
Po kolacji obejrzała ulubioną bajkę i grzecznie umyła swoje ząbki. Byłam z niej dumna, bo po opowieściach Babi, nie spodziewałam się, że wykaże aż tyle dobrej woli i sama wejdzie do łazienki. Po położeniu jej spać, dwie godziny po ustalonym czasie, dostałam sms od Babi: „Nie gniewaj się, ale randka się przedłuży… do śniadania. Całusy!”. Przeklęłam pod nosem, a słysząc to chłopak zaśmiał się głośno.
- Stało się coś? – zwrócił się do mnie, kiedy odłożyłam telefon na stolik.
- Babi nie wraca na noc. Randka się jej przedłużyła… - burknęłam pod nosem. Marc wyciągnął do mnie rękę i kiedy ją złapałam, pociągnął mnie tak, bym usiadła na jego kolanach.
- Nasza randka też może się trochę przedłużyć. – szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się na jego słowa i przyznałam, że ma rację.
- Zostaniesz na noc? – nie spodziewałam się od niego zaprzeczenia. Nina położyła się na łóżku Milli, co zaobserwowałam sprawdzając czy z nią wszystko w porządku. Pociągnęłam chłopaka do swojej sypialni i zamknęłam za nami drzwi.

________________________



Heeeeej ;-)
Tak trochę wyszło jak wyszło. Moim zdaniem taka sielanka może być, choć niektórym się nie podoba - trudno ;-) Mam taki zapierdziel, że szooook - ważne, że już mam z głowy jeden egzamin ;-)

Buziaki sponsorowane przez Puyola, Inieste & Królika & Zalanego Pique <3

9 komentarzy:

  1. W sumie to sielanka w ogóle mi nie przeszkadza :D Jest bosko. Marc jest boski, Sol jest boska. A to Babi. Pewnie specjalnie uknuła przedłużającą się randkę. I to do śniadania! No, no!
    Ciekawe, co Sol i Marc robili w jej pokoju :> hihi :D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak słów dla mnie to jest genialne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie, to ta sielanka może trwać cały czas i jeszcze dłużej. :)
    Babi chyba sobie kogoś znalazła. Skoro randka przydłużyła się do śniadanie, to musi być coś na rzeczy. ^^
    Odcinek świetny, a ja czekam z niecierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj dzieje się, dzieje <3 Haha szlaban na wszystko włącznie z oddychaniem, rozwaliło mnie to xD No proszę to sobie Babi poszalała :D I jeszcze Sol sama w pokoju z Marciem, no no zapowiada się ciekawa noc :D Rozdział cudny i nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli masz ochotę to zapraszam na 10 ;) http://in-love-with-madrid.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 11 :)

      Usuń
    2. http://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na ostatni, dwunasty rozdział opowiadania o Ramosie :-)

      Usuń
  6. zapraszam na nowy rozdział :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ahhhh, świetny odcinek <333
    Serio zakochałam się, jest po prostu pięknie! aż boje się co wymyślisz by to popsuć xD
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń