Po powrocie do mieszkania dostałam sms od taty, że zadzwoni
do mnie za jakąś godzinkę, bo właśnie się czegoś dowiedział. Bałam się,
piekielnie się bałam, że okazało się, że będę mieć rodzeństwo. Nie chodziło mi
o to, że nie chcę się nim dzielić z jakąś nową istotą. Nie, nie. Po prostu nie
chciałam, żeby wiązał się z tą młodą dziewczyną, która mogłaby być jego córką.
O to mi najbardziej chodziło.
Zamknęłam się w pokoju i czekałam na telefon od ojca. Trochę
się spóźniał, ale czekałam cierpliwie.
- Halo? – odebrałam
zdenerwowana.
- No cześć, Sol.
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale gadałem z bratem.
- Nie szkodzi. O co chodzi?
- Chodzi o to, że gadałem z wujkiem
Hectorem i jego córka Babi wraca do Hiszpanii z małą Milli. Mówiłaś, że szukasz
mieszkania, więc może wynajęłabyś coś z nią?
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Nie
widziałam jej od… trzech lat.
- Wyjechała do Stanów, ale zdecydowała się
na powrót. Przyleci prawdopodobnie za dwa dni, więc co Ty na to?
- Tato… ciężko jest mi się zdecydować w
dwie minuty. Muszę to przemyśleć, ok?
- Tak byłoby najprościej. Sama chciałaś
coś znaleźć, a tak nie mieszkałabyś sama, tylko z kuzynką i jej córką. No
chyba, że zostajesz u Marca…
- Daj mi chwilę na zastanowienie, ok? Jak
przyjedzie to z nią pogadam i dam Ci znać.
- No dobrze. W takim razie miłej nocy.
- Dobranoc. – szybko się rozłączyłam. Nie wiedziałam
co mam począć. Tata postawił mnie w ciężkiej sytuacji, bo dawno nie widziałam
Babi i jej córki i nie utrzymywałam z nimi kontaktu.
Barbara, bo tak nazywała się moja kuzynka, była starsza ode
mnie o dwa lata i zaszła w ciąże w wieku szesnastu lat. To było dość
zaskakujące wśród naszej rodziny, ale nikt jej nie potępił. Dziewczyna jednak
okazała swoją dumę oraz to, że nie chce żyć z dzieckiem za pieniądze swojego
ojca i wyniosła się do Stanów. Jej ojciec, Hector, wiele razy próbował ją
ściągnąć do kraju, ale na próżno. Spotkała tam jakiegoś aktora i zamieszkała w
Dallas. Kilka lat później, kiedy Milli skończyła 6 lat, okazało się, że Babi
pragnie wrócić do kraju. Może nie tylko ze względu na to, że rozstała się z
aktorem, ale moim zdaniem właśnie taki był powód jej powrotu.
Zeszłam na dół do salonu. Marc siedział przed telewizorem
oglądając jakiś mecz. Nina leżała tuż obok niego i podniosła pyszczek, kiedy
tylko mnie ujrzała.
- Co tam? – zapytał Marc.
- Moja kuzynka Babi przyjeżdża do Barcelony. Tata chce,
żebym z nią coś wynajęła.
- Czy ona nie…? – pokazał sugestywnie na brzuch, na co
kiwnęłam głową. – Czyli wraca z dzieckiem?
- Z Milli. Mała ma 6 lat. – usiadłam na oparciu kanapy.
- I co zamierzasz?
- Obiecałam ojcu, że się zastanowię i z nią pogadam. Nie
wiem co mam zrobić, bo jakoś nie uśmiecha mi się z nią mieszkać… nie gadałam z
nią o kilku lat i tak nagle mam z nią szukać mieszkania?
- Zawsze możesz tu zostać jak długo zechcesz. – uśmiechnął
się.
- Wiem, Marc. Dziękuję. Ma przylecieć za dwa dni, więc z nią
obgadam sprawę. Dobra… lecę spać. – nachyliłam się nad chłopakiem, który złożył
na moim policzku buziaka. Uśmiechnęłam się do niego, pogłaskałam psiaka i
wyszłam na górę. Byłam całkowicie rozkojarzona. Tata wybił mnie z pantałyku
mówiąc, że ja i Marc mamy się ku sobie. Zaczęłam interpretować każde słowo i
gest chłopaka, przez co wpadałam pomału w paranoję.
- Jak tam, Milli? Zmęczona podróżą? – zwróciłam się do
małej. Była przesłodka, ale zbyt szybko urosła. Pamiętam jak się urodziła i
była jak malutki aniołek. Teraz to już sześcioletnia dziewczynka, w okularach i
szerokim uśmiechu, takim samym jak jej mama.
- Wiesz co, Sol… wiem, że to dla Ciebie trudne. Rzucić
wszystko i się nami zająć, ale nie byłam w Barcelonie od 7 lat. Trochę się tu
pozmieniało. – wyjrzała za okno. – Zrozumiem jeżeli wolisz mieszkać z
chłopakiem.
- Nie mam chłopaka. – powiedziałam od razu.
- Twój tata mówił co innego… - odwróciła wzrok od widoków i
spojrzała na mnie. – Mieszkasz z jakimś piłkarzem, tak?
- Zgadza się, ale to nie mój chłopak, tylko przyjaciel.
Znamy się od dziecka i zamieszkałam u niego ponad tydzień temu, póki nie
wynajmę czegoś.
- Rozumiem. Wiesz my z Milli damy sobie radę… ale Ty?
Zadurzyłaś się w nim, prawda? – spojrzała na mnie badawczo.
- Co??
- Mówisz o nim w taki sposób… że aż chciałabym go poznać! –
uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Nie prawda. To mój przyjaciel.
- Przestań to powtarzać, bo wcale Ci nie wierzę. - puściła
mi oczko.
- Przestańmy gadać o tym, bo naprawdę nie ma o czym mówić.
Jak chcesz znaleźć mieszkanie?
- Mój tata miał mnie umówić z właścicielem mieszkania
niedaleko stąd, to jakiś jego dobry znajomy… Jutro przed południem mam się z
nim spotkać.
- Milli, kiedy idziesz do szkoły?
- Od września. – odpowiedziała dumnie. W jej wieku też
paliłam się do pójścia do szkoły. Z wiekiem jednak mi przeszło i każde
rozpoczęcie roku szkolnego było dla mnie katorgą. Chyba jak dla większości
dzieciaków.
Marc na szczęście wyszedł z mieszkania i w środku zastałam
jedynie Ninę. Wzięłam małą na górę do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Byłam
rozbita na małe kawałeczki i próbowałam się jakoś pozbierać.
Zaczęłam sprzątać w garderobie, a później łazience. Nim się
spostrzegłam minęło południe i wrócił Marc.
- Jak minął dzień? – oparł się o drzwi i skrzyżował ręce na
torsie.
- Spotkałam się z Babi i Milli… - odpowiedziałam nie
odwracając wzroku od szafki, którą wycierałam.
- I jak się czują w Barcelonie?
- Chyba dobrze. Mała jest trochę zdezorientowana, ale szybko
się przyzwyczai do życia tutaj, a Babi? Wróciła do domu, więc chyba czuje się
dobrze.
- Może wpadną do nas na kolację? – odwróciłam się i musiałam
przeanalizować jeszcze raz czy faktycznie użył słów „do nas”.
- Yyy jasne. Zadzwonię do nich.
- Ok. – uśmiechnął się do mnie. Chciał wyjść, ale zawrócił i
spojrzał na mnie spod byka. – Wszystko w porządku?
- Tak… jak najbardziej. – odpowiedziałam unikając jego
przenikliwego spojrzenia.
- Na pewno? – kiwnęłam głową. Podał mi rękę, żebym podniosła
się z podłogi i stanęła naprzeciwko niego. To było dość krępujące, ale złapałam
jego rękę i spojrzałam mu w oczy. – Dziwnie się zachowujesz. – odgarnął kosmyk
włosów z mojego policzka i założył go za moje ucho.
- Dziwnie? – powtórzyłam po nim.
- Dziwnie, ale… fajnie. – uniósł delikatnie kąciki ust ku
górze. Oparł swoją głowę o moją, nie odrywając ode mnie wzroku. Czułam jak coś
się we mnie gotuje, ale nie dawałam tego po sobie znać.
Dotknął delikatnie ustami moje usta. Wspięłam się powoli na
palce, tak żeby być go jeszcze bliżej. Złapał mnie dłońmi w pasie i przyciągnął
do siebie. Czułam jak całe napięcie z kilku poprzednich dni ze mnie schodzi.
Marc ani na sekundę nie zwalniał tempa i całował mnie w taki sposób, że
brakowało mi tchu. Pomogłam ściągnąć mu koszulkę i znów wpił się w moje usta.
Bardzo swobodnie posadził mnie na szafce i ponownie pocałował.
Wszystko działo się tak szybko. Marc pozbył się mojej bluzki
i już prawie rozpiął mi zamek w spodniach, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Dzwonek, który sygnalizował jedno: koniec snu. Jakże realistycznego, ale... snu. Otrząsnęłam
się szybko i podniosłam się z kanapy, na której leżałam razem z Niną. Byłam tak
rozkojarzona, że o mało nie przewróciłam się o trampki Marca, które leżały tuż
przy drzwiach.
Spojrzałam przez wizjer i
ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Thiago.
- Hej? - otworzyłam szeroko
drzwi. - Co tutaj robisz? - próbowałam nie wyjść na wredną, ale nie miałam
ochoty z nim w tej właśnie chwili rozmawiać.
- Skończyłem trening, wpadłem
do knajpy w okolicy i pomyślałem, że masz ochotę coś zjeść. - pomachał mi
siatką pełną jakiegoś jedzenia na wynos. Ręką wskazałam, żeby wszedł do środka
i zamknęłam za nim drzwi.
Thiago rozsiadł się wygodnie
na kanapie i z szerokim uśmiechem na twarzy poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam obok niego i pomogłam wypakować jedzenie.
- Tak, więc co Cię tu
sprowadza? - spojrzałam na niego spod byka.
- Wpadłem... możemy
pogadać... Marc niedługo wraca... - odpowiedział wymijająco. Spojrzałam znad
papierowego opakowania chińszczyzny. - Jesteśmy kumplami. Chyba nie muszę mu
się z tego tłumaczyć...? - coraz bardziej się wkręcał w coś czego nie
rozumiałam. Był spięty i kiedy tylko wspomniał o Marcu cały posiniał. Nie
wiedziałam o co chodzi, bo odpowiadał jedynie zdawkowo i nerwowo spoglądał na
zegarek.
- Thiago, masz jakiś problem?
Chciałbyś o czymś ze mną porozmawiać? Bez Marca, tak? - kiwnął jedynie głową i
wziął na ręce Ninę. Miałam mieszane uczucia, bo przecież nie znałam go aż tak
dobrze, żeby dzielić się wzajemnie problemami. On chyba twierdził inaczej.
- Spotkałem się z pewną
dziewczyną... przypadkowo...w zasadzie odwoziłem kumpla na lotnisko i przed
zobaczyłem Ją... - spojrzałam na niego zaintrygowana. - Nie wiem czy zdążyłaś
ją poznać, ale ja tak... chciałem Cię w sumie ostrzec, bo ona jest naprawdę
nieprzewidywalna.
- Ale o kim mówisz? - byłam zdenerwowana, bo nigdy nie lubiłam jak ktoś owija w bawełnę. Wolałam konkrety, a Thiago nie był do tego skłonny.
- Pam. Była dziewczyna
Marc'a. W sumie to nie wiem czy była, bo ona wyjechała do Anglii bez żadnego
skonsultowania tego z nim i w sumie nie wiadomo... - byłam zaskoczona, że
Thiago mi coś takiego powiedział.
- Nie do końca wiem dlaczego
mi to mówisz. - odstawiłam pudełko na bok.
- Słuchaj, Sol. Uwielbiam Cię
i chyba o tym doskonale wiesz i nie chcę, żebyś cierpiała. Jeżeli okaże się, że
oni są razem to może wyjść dość dziwna sytuacja...
- Dzięki za troskę, Thiago…
ale nie rozumiem, dlaczego miało by mnie to ruszać. Marc to mój kumpel od
dzieciństwa, praktycznie się razem wychowaliśmy i to chyba oczywiste, że życzę
mu jak najlepiej. Jeżeli faktycznie jest z tą… Pam? To przecież chyba dobrze.
- Mam wrażenie, że mówisz co
innego, a myślisz co innego. – podniósł się momentalnie w kanapy. Odłożył pusty
kartonik na stolik i udał się ku drzwiom. – Przemyśl to co powiedziałem. Ok?
- Tyle Ci mogę obiecać. – wrócił do mnie by cmoknąć mnie w policzek na pożegnanie i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
Wzięłam głęboki wdech i
spojrzałam na Ninę. Mała merdała wesoło ogonkiem i patrzyła na mnie swoimi
wielkimi ślepiami. Nie myśląc za wiele, chwyciłam za smycz i wybiegłam z nią na
spacer.
Po ponad półgodzinnym
maratonie w pobliskim parku wróciłyśmy do mieszkania. Zastałam Marc’a grającego
na konsoli z Sergim, więc bez zbędnych tłumaczeń wyszłam po schodach na górę.
Nie musiałam mieć ochoty na rozmowę, prawda?
Wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się w coś wygodniejszego. Spojrzałam na wyświetlacz, który oznajmiał
sms od Babi:
„Facet od mieszkania powiedział, że możemy wprowadzać się w każdej chwili.
Spakowałam Milli i właśnie jedziemy do sklepu meblowego, żeby kupić podstawowe
rzeczy. Xoxo”
Ucieszyła mnie ta wiadomość.
Kuzynka nie była może jedną z najbliższych mi osób, ale mogłam stwierdzić, że
dogaduję się z nią coraz lepiej. Kiedyś było zdecydowanie gorzej. Nie
rozmawiałam z nią od narodzin Milli, która diametralnie wywróciła jej
dotychczasowe życie do góry nogami.
„Wpadnę do Was wieczorem i
zobaczę jak się urządziłyście. Dam Wam wtedy ostateczną decyzję co do tego czy
z Wami zamieszkam. Buźki”
Nie wiedziałam co jej mogę
więcej odpisać. Nie byłam w ogóle przekonana do tego czy chcę z nimi mieszkać
czy nie. Oczywiście to byłaby idealna alternatywa, gdyby rzekoma dziewczyna Marc’a
miała się pojawić w jego mieszkaniu. W
końcu wróciła z Anglii i mogła się u niego zatrzymać, a ja byłabym
piątym kołem u wozu.
Sen, który przyśnił mi się
koło południa całkowicie zaprzątał moją głowę. Nie wiedziałam co mam o tym
myśleć, bo to było tak realne, że mogłabym przysiąc, że zdarzyło się naprawdę!
A to tylko sen.
Z mojego rozmyślenia wybił
mnie krzyk Marc’a z dołu, który wołał mnie bym do nich dołączyła. Zeszłam do
salonu i usiadłam obok Sergi’ego. Nie raczyłam ich rozmową, więc chłopcy od razu
zauważyli, że coś jest nie tak.
- Co jest, Sol? – zwrócił się
do mnie Marc, po tym jak nacisnął w grze pauzę.
- A co ma być? – posłałam mu
uśmiech jakby nigdy nic.
- Zachowujesz się co najmniej
dziwnie.
- Wydaje Ci się. – wzruszyłam
jedynie ramionami i dodałam po chwili: - Był tu Thiago. Powiedział, że Twoja
dziewczyna… Pam… przyleciała do Barcelony. Wiesz o tym?
- Pam? – powtórzył po mnie
zaskoczony. Spojrzał na Sergi’ego, który otworzył szeroko usta i rzucił
joystick na kanapę.
- W takim razie czas na
prawdziwą jatkę. Za długo mieliśmy tutaj spokój. – wtrącił jego przyjaciel.
Marc spojrzał na mnie i nie wiedział co ma powiedzieć. Zakrył jedynie twarz w
dłoniach i przeklął siarczyście pod nosem.
Chyba faktycznie mieliśmy do
czynienia z dziewczyną sprawiającą kłopoty. A o skali jej działania mieliśmy
się wkrótce przekonać na własnej skórze.
_____________________________
Pozdrawiam serdecznie :*
wspaniały ! bardzo mi się podoba !
OdpowiedzUsuńzapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html
No jak mogłaś zakończyć w takim momencie! Coś czuje, że ta Pam nie da spokoju biednemu Marcowi. Ej, ten sen, wkręciłam się że on był na serio i taka cała uhahana, byłam, a ty mi z takim czymś wyleciałaś " To był sen" PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
OdpowiedzUsuńPowinnam się obrazić!
Pisz mi szybko kolejną część :*
nie no, niech Sol sie nie wyprowadza, może sen sie ziści w końcu.. xD
OdpowiedzUsuńPam, hahhaha. nie wiem czemu ale bawi mnie to imię. oby tylko ta dziewczyna za bardzo nie namieszała :o
serdecznie zapraszam na kolejny odcinek te-quiero-para-siempre.blogspot.com i deutsch-herz.blogspot.com ;>
UsuńNiech oni będą już razem do cholery bo nie wytrzymam ;D
OdpowiedzUsuńOmnomnomnom, szkoda, że to był tylko sen.. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Hehehe :D
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej mam taką nadzieję. Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka i mam nadzieję, że Sol jednak się nie wyprowadzi do Babi. No i nie mogę się doczekać, kiedy Sol będzie z Marciem. No bo ile można czekać? XDD Widać, że zakochani.
Pozdrawiam, życzę weny i pisz, pisz kolejny odcinek <3
Już myślałam, że ten sen był rzeczywistością, a tu masz - obudziła się, : ( haha. Mam wrażenie, że Sol zamieszka z Babi, ale chyba tylko głównie przez wzgląd na Pam. Swoją drogą, to imię jest trochę zabawne, nie żeby coś, : D
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że ten sen jest rzeczywistością :D Mam nadzieję, że ta cała Pam nie namiesza aż tak bardzo i nie zepsuje relacji pomiędzy 'przyjaciółmi' bo widać, że ewidentnie czują do siebie miętę :D Czekam na następny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZapraszam:
manutdlov.blogspot.com
Sol żywi do Marca naprawdę wielkie uczucie. Nie da się tego ukryć. Widać to od początku i aż ciężko uwierzyć, że ona temu tak stanowczo zaprzecza. No i ta wizyta Thiago z informacjami o Pam... Coś się stanie, co nie? Ja to wiem... Ale Marc musi przejrzeć na oczy i zobaczyć, że Sol jest w nim zakochana - inaczej będzie ciężko.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowość :*