Nigdy nie byłam
w mieszkaniu Marca, co jest według mnie dziwne, ale tak po prostu wyszło.
Zawsze widziałam go na mieście i nie mieliśmy tam po drodze. Byłam bardzo
podekscytowana przekraczając próg. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć jak
chłopak mieszkał i jak ja będę pomieszkiwać przez jakiś czas.
- Tu jest
niesamowicie. – postawiłam walizkę przy ścianie i rozejrzałam się dookoła.
Wielkie obrazy na ścianach, ogromna plazma przy grafitowej kanapie z drugiej
strony, wszystkie rodzaje play station i innych konsoli, barek z kolorowymi
alkoholami i nieskończona ilość płyt z filmami i muzyką oraz przepiękne kręte i
bardzo nowoczesne schody prowadzące na piętro.
- Brakuje tu
wszystkiego… muszę to jakoś ogarnąć i dopracować, ale nie mam do tego głowy. –
uśmiechnął się zamykając wejściowe drzwi. Przekręcił zamek i odłożył moją drugą
walizkę na bok. – Lecę do kumpla po Ninę. Zaraz wracam, ok?
- Pokażesz mi,
gdzie mogę przenieść walizki? – chłopak zaśmiał się i przyznał, że całkowicie mu
to wyleciało z głowy i zaprowadził mnie do pokoju gościnnego, do którego
prowadziły kręte schody. Zauważyłam, że jego sypialnia znajduje się dokładnie
naprzeciwko mojej. Nie przeszkadzało mi to, w końcu przez całe nasze
dzieciństwo nasze pokoje skierowane były na siebie oknami i zdążyliśmy do tego
przywyknąć.
- I jak? Może
być? – weszłam do jasnego pokoju, w którym moją szczególną uwagę przykuł wielki
obraz za dużym, żeliwnym łóżkiem, które stało na środku pokoju. Obraz
przedstawiał piękne, błękitne niebo z kolorowymi balonami, unoszącymi się na
nim bezwładnie. Drzwi z lewej strony prowadziły do małej garderoby, a z prawej
do łazienki, którą miałam dzielić z Marc'iem.
- Jest lepiej
niż przypuszczałam. – uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku. – Wygodne! Leć po
Ninę, a ja się w tym czasie rozpakuję.
- Ok. Zaraz
wracam. – posłał mi ciepły uśmiech i zniknął zza drzwiami. Osunęłam się w tył
na łóżko i głośno westchnęłam. Nie mogłam uwierzyć w to, że to wszystko dzieje
się naprawdę. Myślałam, że do końca życia będę zmuszona mieszkać z matką, która
próbowała mnie kontrolować we wszystkich aspektach życia. To właśnie dlatego
tak źle zareagowała na mój wyjazd. Nie spodziewała się tego, że postawię na
swoim i zacznę żyć na własne konto.
Musiałam do niej
zadzwonić, że u mnie wszystko w porządku, że staram się wypakować swoje rzeczy
i że mieszkanie Marca jest naprawdę piękne.
- Halo? Mama?
- Soledad? Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że już
jesteśmy u Marca. Zaczęłam się właśnie rozpakowywać…
- Jak się czujesz?
- To chyba ja powinnam o to zapytać? Maria już poszła?
- Przed momentem. – na chwilę
zawiesiła głos. – Marc jest w pobliżu?
- Wyszedł do kolegi po Ninę. Chciałaś z nim
porozmawiać?
- Nie, nie. Martwię się o Was. Jak sobie dacie radę?
- Mamo, Marc mieszka w Barcelonie od lat, więc nie
wiem dlaczego się tak o niego martwisz. Ja szybko się zaaklimatyzuję i poszukam
pracy. Będziemy stale w kontakcie, więc się nie zamartwiaj.
- Jestem Twoją matką i zawsze będę się o Ciebie
martwić. – westchnęła
cicho. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze, a nie mogłam do tego dopuścić.
- Zadzwonię do Ciebie jutro, ok? Zaraz wróci Marc,
zjemy coś i się położę, bo jestem wykończona tym dniem.
- W porządku. W takim razie skontaktujemy się jutro.
Masz zamiar zadzwonić do ojca i poinformować go o swojej decyzji?
- Tak, powinnam to zrobić. – wyczułam, że
chciała się dowiedzieć co u niego, ale nie powiedziała tego wprost. To było
słychać po jej głosie.
- Rozmawiałaś z nim ostatnio?
- Dzwonił do mnie dwa tygodnie temu. – miałam jej
powiedzieć, że spotyka się z dziewczyną, która mogłaby być jego córką, a moją
młodszą siostrą? Wolałabym, żeby tego się nie dowiedziała ode mnie. – Muszę kończyć. Zdzwonimy się jutro! Pa!
- Miłej nocy. Dobranoc.
Odetchnęłam z
ulgą i się rozłączyłam. Położyłam telefon na stoliku i dokończyłam wypakowanie
rzeczy. Kosmetyki zaniosłam do łazienki i upchnęłam obok rzeczy Marca. Ubrania i
buty odniosłam do małej garderoby.
Usłyszałam po
krótkiej chwili jak Marc wchodzi do mieszkania. Zbiegłam po schodach i złapałam
małą Ninę, która wesoło machała ogonkiem na mój widok i przybiegła tuż pod moje
nogi.
- Nina! Mój mały
pączusiu! – wzięłam ją na ręce i usiadłam na kanapie. – Rozmawiałam z mamą
przez telefon. – Marc widząc moją skrzywioną minę usiadł obok i kazał
kontynuować. – Czułam, że chciała mnie wypytać o ojca… bo zapytała kiedy
ostatni raz z nim gadałam. Miałam jej powiedzieć: „Tak mamo, dowiedziałam się,
że ma młodą kochankę, żyje mu się jak w niebie i w ogóle Ciebie nie wspomina?”.
- Mogłoby to ją
zaboleć. Ona za nim tęskni i ciągle o nim myśli. Moja mama powiedziała mi jakiś
czas temu, że chciałaby go znów spotkać. – mruknął pod nosem. Spojrzałam na
niego szeroko otworzonymi oczyma. – Wiem, że on tego nie chce.
- Absolutnie,
nie mogę dopuścić do ich spotkania. Ostatnim razem mama rzuciła w ojca talerzem
i rozcięła mu łuk brwiowy. Ona jest naprawdę nieobliczalna i musi zacząć nad
sobą panować.
- Może powinna
kogoś poznać…? Wiesz, zdałaby sobie sprawę, że tamten rozdział jest już
zamknięty i skupi się na nowym facecie? – położyłam Ninę na podłogę i usiadłam
przodem do chłopaka. – Widzę, że Cię zaintrygowałem? – zaśmiał się głośno.
- Zdecydowanie
tak! To jest genialny pomysł! – szturchnęłam go w bok. – Musisz mi pomóc!
- Nie za dużo
ode mnie oczekujesz, Sol? Nie wymyślam intryg w wolnych chwilach. – uśmiechnął się
ukradkiem.
- Proszę,
zrobimy burzę mózgów i coś wymyślimy! – przybliżyłam się do niego i złożyłam
krótki całus na jego policzku. Wywołało to szeroki uśmiech na jego twarzy. – To
jak?
- No dobra…
wiesz dobrze, że nie umiem Ci odmawiać. – objął mnie ramieniem i pocałował mnie
w skroń. Czułam się przy nim bezpiecznie. Był takim dobrym duchem, który zawsze
potrafił poprawić mi humor. Nina wskoczyła mu na kolana i rozłożyła się
wygodnie, podczas gdy ja chodziłam po salonie próbując znaleźć odpowiedniego
kandydata na randkę dla mojej mamy.
- Co myślisz o
Juanie? Tym który mieszka przecznicę dalej? – zapytał po pewnym czasie.
- Nie, nie. On jest dla niej za stary. Ma wnuki w naszym wieku. Pomyślałam raczej o Miguelu,
nauczycielu historii z mojego ogólniaka? Jest w miarę przystojny, wykształcony
i strasznie mądry.
- Ale mega
nudny. – zauważył od razu. – Chcesz, żeby Twoja mama umarła przy nim z nudów?
- W sumie masz
rację. A może Ricardo?
- Nie, nie.
Wygląda na kiepskiego kandydata. – zrobiłam przegląd wszystkich wolnych facetów
z naszego miasta i żaden nie sprostał naszych oczekiwań. – Może dajmy jej czas
i sama sobie kogoś znajdzie?
- Wierzysz w
cuda? – spojrzałam na niego badawczo. – Ok przystopujmy, ale nie zakańczamy tej
sprawy, jasne? Miej oczy szeroko otwarte.
- Jak zawsze. Zamawiamy
coś na kolacje?
- A co
proponujesz?
- Pizza,
chińszczyzna? Znajdę jakieś ulotki w kuchni i zdecydujesz na co masz ochotę. –
kiwnęłam głową i zawołałam Ninę, która hasała po salonie raz za mną, raz za
Marciem. Widać było, że kocha być w centrum zainteresowania i robi wszystko by
w nim być jak najdłużej.
- Wieczorem
wpadną moi kumple z drużyny. Obiecałem im wczoraj na treningu, że zrobimy męski
wieczór z grami na konsoli i piwem. Chyba nie masz nic przeciwko? – wychylił się
zza drzwi kuchennych.
- Ja? Ledwo co
przyjechałam i już pytasz mnie o zdanie? – zaśmiałam się głośno. – Nie mam nic
przeciwko, a nawet mogę wyjść jak chcecie być tylko w męskim gronie. To nic
wielkiego.
- Zwariowałaś! –
wszedł do salonu z plikiem ulotek. – Zostań. Kumple chętnie Cię poznają, bo
słyszeli o Tobie dużo dobrego. – spojrzałam na niego zaskoczona. – No, co?
- O, Ty!
- Powiedziałem,
że same dobre rzeczy. – uśmiechnął się. – Mam numer do tajskiej knajpy,
chińskiej… nawet niemieckiej.
- Może zostańmy
przy pizzy? – chłopak przytaknął od razu i wyciągnął swoją komórkę. Byłam
przerażona tym co Marc mógł naopowiadać swoim kolegom. Zawsze lubił trochę
koloryzować pewne historie, a że przeżyliśmy wspólnie wiele wydarzeń, to bałam
się na to spotkanie.
Koło godziny
ósmej wpadł pierwszy kumpel o takim samym imieniu jak gospodarz. Wniósł dwa
sześciopaki i z szerokim uśmiechem na twarzy przywitał się ze mną uściśnięciem
ręki. Usiadłam z nim na kanapie i wymieniłam kilka zdań.
- Nie
spodziewałem się, że w naszym gronie będzie dziewczyna. – powiedział, ale widać
było, że w ogóle nie miał nic przeciwko. – Mam nadzieję, że w przyszłości będę
równie miło zaskoczony jak teraz. – odwzajemniłam jego uśmiech i złapałam Ninę,
która siedziała pomiędzy nami. Marc spojrzał na swojego kumpla badawczo, ale
zanim mógł odpowiedzieć, rozdzwonił się dzwonek do drzwi.
- No, siemka.
Jesteśmy pierwsi? – zapytał chłopak o mocno ciemniejszej karnacji niż moja, a za nim wszedł wysoki szatyn z atrybutem
tego wieczoru, czyli zgrzewką piw.
- Nie, jest
Muniesa. Wchodźcie. – Marc zaprosił kolegów do środka, po czym od razu mnie
przedstawił. – To Soledad. Moja koleżanka z Tarragony. Zamieszka ze mną przez
jakiś czas. – chłopcy spojrzeli na mnie i uśmiechnęli się radośnie. Podali mi
dłonie i wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Był to Sergi Roberto
i Thiago
Alcántara. – Brakuje kogoś?
- Tello i dos Santos dojadą w przeciągu pół
godziny. – odpowiedział Sergi. – Więc powiedz Soledad czym się zajmujesz? –
usiadł z mojej drugiej strony.
- Skończyłam licencjat trzy tygodnie temu z
rachunkowości. Jestem na etapie szukania pracy.
- Rachunkowość? To możesz nam pomóc się
rozliczyć. – zaśmiał się Thiago. Przytaknęłam mu uśmiechając się i dostałam
obarczona butelką piwa przez Munisę, który siedział z drugiej strony.
Marc obserwował swoich kumpli z rozbawieniem,
bo widział dokładnie, że każdy próbował mnie poderwać na swój sposób, ale ja im
tego nie ułatwiałam. Siedziałam spokojnie i czekałam na resztę towarzystwa,
który gustownie spóźniali się już przeszło dwadzieścia minut.
Kiedy wreszcie się pojawili dostrzegłam
przystojnego bruneta w towarzystwie roześmianego od ucha do ucha mulata
machającego w naszą stroną kolejną porcją alkoholu. Chłopcy zareagowali na to
entuzjastycznie, ja natomiast obawiałam się, że zamierzają to wszystko wypić. A
było tego naprawdę dużo.
Nina biegała pomiędzy ich nogami i wcale nie
przejmowała się tym całym rumorem. Widać było, że była w swoim żywiole i takie
męskie spotkania nie były dla niej nowością. Dla mnie natomiast były i nie wiedziałam
jak się odnaleźć. Byłam jedyną dziewczyną (nie licząc Niny) wśród sześciu
facetów trzymających z uwielbieniem butelki z procentowym trunkiem.
- Mieszkałaś blisko Marca? – zwrócił się do
mnie Tello, kiedy reszta wygodnie usadowiła się praktycznie pod moimi nogami,
aby być w jak najlepszej pozycji przed rozgrywanym meczem na konsoli.
- Praktycznie mieszkaliśmy okno w okno, więc
dość dobrze się znamy. Nasi rodzice się przyjaźnią i zawsze spędzaliśmy razem
wakacje. – odpowiedziałam.
- Kto jak kto, ale Soledad jest mistrzynią
gry w piłkę wśród dziewczyn, które znam! Ale zresztą co… uczyła się od
najlepszego! – zaśmiał się Marc z drugiego końca pokoju. Jego imiennik przybił
mu piątkę, a ja kiwnęłam jedynie bezradnie głową.
- Musisz kiedyś z nami zagrać. – wtrącił Jonathan. Jeszcze nie upadłam na głowę, żeby grać z profesjonalnymi piłkarzami.
Miałam swoją godność, która nie pozwoliła mi się przed nimi zbłaźnić.
Zwłaszcza, że miałam ich często widywać (chcąc nie chcąc).
Marc podał mi kolejne piwo, które z niechęcią
odebrałam i usiadł po mojej prawej stronie. Reszta była całkowicie pochłonięta
grą, więc nie zwracali na nic uwagi. Czasami jedynie zwracali się do Niny,
która biegała wokół nich, żeby im nie przeszkadzała.
Zachowywali się jak banda dzieciaków, która
po raz pierwszy widzi grę na konsoli. Byli tak zafascynowani wirtualnym meczem,
że stracili poczucie czasu. Ja natomiast szybko się znużyłam i oparłam głowę o
ramię Marca. Przez jakiś czas próbowałam nie zasnąć, ale wreszcie mnie zmogło i
zamknęłam powieki.
_________________________
Hej! Jakże ten czas leci! Jestem strasznie zagoniona i nie mogę powiedzieć, kiedy dodam następny rozdział. W tym tygodniu mam masę kolosów i nie mam czasu, żeby się na nie uczyć, a co dopiero, żeby pisać. Myślę, że dopiero na początku weekendu majowego uda mi się coś dodać ;-)
Hej! Jakże ten czas leci! Jestem strasznie zagoniona i nie mogę powiedzieć, kiedy dodam następny rozdział. W tym tygodniu mam masę kolosów i nie mam czasu, żeby się na nie uczyć, a co dopiero, żeby pisać. Myślę, że dopiero na początku weekendu majowego uda mi się coś dodać ;-)
Och, cudowny ten odcinek :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny, a co do tego to tylko dodam, że gif jest świetny *-*
Mama Soledad naprawdę jest przewrażliwiona, ale czuję, że jej obecność będzie się pomału zmniejszała do zera (oby).
OdpowiedzUsuńZa to Marc, hihi :D Przecież to od początku widać, że on coś ten teges do Sol :D No i przede wszystkim - impreza na całego! Biedni chłopcy zapewne po takim "męskim" spotkaniu będą skacowani na treningu. Jak nic! xD
No dobra nie wiem co bym tu jeszcze napisać, bo jakbym zaczęła wszystko wychwalać, to pewnie nie skończyłabym do wieczora :)
Czekam z niecierpliwością na rozdział trzeci.
Buziaki :*
żeby w takim momencie zakończyc no!
OdpowiedzUsuńNiech zgadnę, weźmie ją na ręce i zaniesie do pokoju *.*
Czekam na NN :*
mama Sol i "latający talerz" no totalnie mnie to rozbawiło choć w sumie nie powinno bo rozcięty łuk brwiowy to jednak nie przelewki. nie ma to jak męskie spotkania, hektolitry alkoholu i konsola do gier. będzie kac, oj będzie. xD myślę że Soledad bedzie sie fajnie z Bartrą mieszkało. jego koledzy wydają sie mile nastawieni. ciekawa jestem czy i z kim umówią na randkę mamę Sol. xD
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam na nowości ;>
Usuńdeutsch-herz.blogspot.com
numero-uno-huh.blogspot.com
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
Super! czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://szukaj-czekaj-nie-poddawaj-sie.blogspot.com/
No, nie ma to jak wieczór w męskim gronie. Sol pewnie dziwnie się wśród nich czuła, ale miała obok siebie Marca <33 Czekam na kolejny i pozdrawiam ! ;*
OdpowiedzUsuńHahaha mama Sol rzucająca talerzem w jej ojca xD genialne *o* Fajni, że Sol zamieszkała z Marciem <3 a ten męski wieczór i podryw chłopaków, hihihi bezcenne :D Pozdrawiam i czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńPS Informuj mnie (por-siempre-barcelona)
Faceci, po prostu faceci - nic dodać, nic ująć, : D
OdpowiedzUsuńZdaje się, że nigdy nie polubię jej mamy. Ma charakter osób z tego grona, które omijam szerokim łukiem, albo przez przypadek doprowadzam do jeszcze gorszego stanu.
Ps. Nie musisz mnie informować, hurtowo sprawdzam wszystkie blogi codziennie, : 3