Ślub
odbył się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Było kameralnie, intymnie i byliśmy
tylko my. Tego właśnie chciałam. Bez zbędnych gości, kwiatów, prezentów, bzdetów, które zawładnęłyby jedynie moim umysłem na długo przed i prawdopodobnie po ceremonii.
Marc
wsunął obrączkę na mój palec, później ja uczyniłam to samo i momentalnie poczuliśmy
ogrom tego wydarzenia. Nie było to przecież zwykłe spotkanie. To były
zaślubiny, które wiązały nas na całe życie. Nie było już odwrotu. Miałam
wrażenie, że dłoń, na której znajdowała się obrączka stała się wyraźnie cięższa
i to chyba miało mi przypominać o moim mężu.
Mężu... Jeszcze niedawno temu wzdrygałam się na słowo „narzeczony”,
a zaczęłam mieć męża. Miałam zamieszkać z nim "na serio, serio" i spędzić tak resztę życia.
Nie mogłam się tego doczekać.
Nie mogłam się tego doczekać.
To
niesłychane jak taka minimalna rzecz jak włożenie sobie obrączek zmienia
światopogląd. Zaczęłam życie jako pani Bartra i to mi się bardzo podobało. Momentalnie
przestałam myśleć o tym, że mogłoby być inaczej.
Rodziny,
kiedy tylko dowiedziały się o naszym cichym ślubie, łączyły ze sobą oburzenie z
radością. Moja mama była zła, bo chciała osobiście dopilnować każdego szczegóły
z ceremonii i nie przyjmowała faktu, że kiedyś zorganizujemy wesele z
przytupem. Sądziła, że nasz zapał (roczne narzeczeństwo) nie daje jej
gwarancji, że tak faktycznie będzie. Pewnie miała rację, bo wcale mi się do tego nie spieszyło, ale obiecałam jej i postanowiłam dotrzymać słowa.
Przyjaciele
cieszyli się z całego serca, bo od dawna obstawiali daty, kiedy miał odbyć się
rzekomy ślub. Zakładali się przy każdej możliwej okazji i byli niezmiernie zaskoczeni kiedy cała pula pieniędzy wpadła w ręce niczego nie spodziewającego się Marc'a Muniesa. Najbardziej rozczuliła mnie reakcja Alexisa, który ze łzami w
oczach ściskał na przemian mnie i Marc’a. Dowiedziałam się od niego, że poznał
dziewczynę i planują ślub. Kiedy ją poznałam doszłam do wniosku, że trafili na
siebie jak w korcu maku. Byli identyczni! Ten sam głupkowaty śmieszek, ta sama
dziecięca wyobraźnia o świecie i wielkie serca. Byli do zacałowania!
Tata? Wysłałam mu jedynie wiadomość, że wyszłam za mąż. Przyjął to nad wyraz spokojnie, ponieważ znał doskonale Marc'a. Zresztą i tak nie obchodziła mnie jego reakcja, po tym wszystkim co zrobił. Chciałam jedynie, żeby wiedział, bo był moim ojcem. Kiepskim, ale rodzonym. Chcąc nie chcąc musiałam się z nim spotkać. Z początku było niezręcznie, ale w końcu dałam z wygraną i stwierdziłam, że nie chcę tak dalej żyć. Nie chcę go nienawidzić do końca mojego życia. Wręczyłam mu zaproszenie na nasz "prawdziwy" ślub, ale nie rzuciłam mu się na szyję. Na to było zdecydowanie za wcześnie.
Tata? Wysłałam mu jedynie wiadomość, że wyszłam za mąż. Przyjął to nad wyraz spokojnie, ponieważ znał doskonale Marc'a. Zresztą i tak nie obchodziła mnie jego reakcja, po tym wszystkim co zrobił. Chciałam jedynie, żeby wiedział, bo był moim ojcem. Kiepskim, ale rodzonym. Chcąc nie chcąc musiałam się z nim spotkać. Z początku było niezręcznie, ale w końcu dałam z wygraną i stwierdziłam, że nie chcę tak dalej żyć. Nie chcę go nienawidzić do końca mojego życia. Wręczyłam mu zaproszenie na nasz "prawdziwy" ślub, ale nie rzuciłam mu się na szyję. Na to było zdecydowanie za wcześnie.
A
my? Wybraliśmy się w podróż poślubną. Trochę plaży, trochę gór. Najważniejsze,
że razem. Przywykłam do nurkowania w błękitnym oceanie pełnym kolorowych ryb i raf koralowych,
wspinaczki po okolicznych skałkach, nocnych spacerów po plaży i niekończących
się zapewnień męża jak bardzo mnie kocha. Dlatego też ciężko mi było wrócić do
szarej rzeczywistości w Barcelonie.
Wróciłam
do swojego biurka w jednym z korporacyjnych wieżowców. Praca nie dawała mi już
tak wielkiej radości, bo cały czas tęskniłam do Marc’a. Obrączka, która
błyszczała na moim palcu jednak przypominała mi o tym, że jest mój. Byłam młodą
mężatką i już nie mogłam doczekać się naszej przyszłości, która malowała się w
radosnych kolorach.
FIN
*************************************************************
Krótko, bo krótko… ale co miałam więcej ciągnąć? Wszystko wyjaśnione, sprawy pozałatwiane ;-) Żal mi się żegnać z tym blogiem, bo był jednym z moich ulubionych od z dawien dawna. Ciągle mam do niego sentyment i pewnie będę do niego powracać w przyszłości.
Dziękuję
wszystkim za czytanie, komentowanie i dodawanie mi otuchy. Przez wiele
rozdziałów skarżyłam się na wenę, która raz jest, raz nie. Najczęściej jednak
jej nie było i narzekałam na to, że nie mogę pisać. A chciałam! Ale wiadome, że
pisanie na siłę gwarantuje kiepski rozdział, co zresztą czasami było widać.
Nie
umiem wymienić Was z imienia. Nawet nie chcę, bo gdybym pominęła choć jedną
osobę to miałabym wyrzuty sumienia. Dlatego też dziękuję i już teraz zapraszam
na nowy blog. Pojawił się już rozdział pierwszy, ale nie rozkręciłam się na
tyle, żeby mieć kilka rozdziałów w zanadrzu. Pracuję nad tym, ale jest ciężko
;-)
PS:
chyba notka była dłuższa od epilogu :D
PS 2: już teraz zapraszam na mój drugi blog, który niedawno temu wystartował. Jeszcze dziś pojawi się tam 4 rozdział, także zapraszam serdecznie :-)
PS 2: już teraz zapraszam na mój drugi blog, który niedawno temu wystartował. Jeszcze dziś pojawi się tam 4 rozdział, także zapraszam serdecznie :-)
Pozdrawiam
i dziękuję :*
Do
ponownego napisania!
Kochana! Przede wszystkim z całego serca dziękuję Ci za tego bloga, za Marca i za to, że przez Ciebie odbija mi na jego punkcie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę uwielbiałam tę historię jak każdą inną, która wyszła spod Twojego pióra (szczególnie tę o Busim, ale cicho :D).
Już czekam na nowość na drugim blogu :D
Buziaki :*:*:*
Przywiązałam się do tego opowiadania, cholernie mi szkoda, że to już koniec. Jednak cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. Dziękuję Ci za tę historię i mile spędzony przy niej czas ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście zapraszam również do siebie na ostatni rozdział:
Usuńhttp://bedlaamite.blogspot.com
Oraz na prolog:
http://betweenourhearts.blogspot.com
Czy dałoby się z tobą jakoś skontaktować? Bardzo mi na tym zależy, ponieważ byłam do reszty zakochana w manutdlov.blogspot.com, a nie miałam wtedy jeszcze konta i nie mogłam obserwować twoich blogów, a teraz okazało się że jest zablokowany :( Zuzia
Usuńno i epilog piękny. Szkoda że to koniec :C
OdpowiedzUsuńStrasznie żałuję, że to koniec tej historii :( Naprawdę, to była dla mnie wielka przyjemność śledzić tego bloga. Życzę powodzenia z nowym opowiadaniem i oczywiście weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/
Przeczytałam całą historię w jeden dzień, piękna historia i bardzo żałuję że już się skończyła. Zrobiłaś mega dobą robotę. Dziękuję za to co napisałaś i za mile spędzony czas przy czytaniu ! Jesteś niesamowita :)
OdpowiedzUsuń