Cały tydzień po
przyjeździe z biwaku spędziłam na zadręczaniu się i obarczaniu wszystkich winą za
kłótnię z Marc’iem. Byłam nie do wytrzymania i szczerze powiedziawszy nie mam
pojęcia jak to wszystko zniosła Babi, która siedziała przy mnie prawie
nieustannie. Najbardziej obwiniałam swojego ojca, przez którego do tego doszło.
Mogłam żyć ze świadomością, że jest normalny, poukładany, a tymczasem… okazał
się zupełnym tego przeciwieństwem.
- Soledad, nie
możesz się już tym zadręczać. Kochanie, spójrz na mnie. – kuzynka usiadła na
skraju łóżka i złapała mnie za rękę. – Gdy Marc wróci to porozmawiacie i
wszystko sobie wytłumaczycie. Zobaczysz.
- Nie mam
zielonego pojęcia kiedy wróci, bo nie zaszczycił mnie nawet jednym cholernym,
małym sms, że wyjeżdża! Rozumiesz?! Od tygodnia nie dał znaku życia!
- Przecież wiesz
gdzie jest i z kim. Musi to po prostu odreagować i wróci.
- Mam tego
serdecznie dość. Zachował się jak gówniarz! Jak on mógł tak po prostu wyjechać?
Możesz mi to wytłumaczyć?
- Przestań
dramatyzować, ok? – szturchnęła mnie w ramię. – Idziemy dziś na imprezę.
Zabawimy się, potańczymy i przez chwilę zapomnisz o tym całym bałaganie. Nie
każ mi się wyciągać na siłę.
- Nigdzie nie
idę. Nie mam nastroju na kluby.
- Zrób to dla
mnie. Przez ten tydzień słuchałam tylko i wyłącznie o Marc’u, a teraz chcę się
zabawić i Ty, moja droga, idziesz ze mną. Nie obchodzi mnie to, że nie masz
nastroju. Ubierasz kieckę, szpilki i idziemy się bawić.
- Nie… - jęknęłam
naciągając na siebie kołdrę, którą z zaciętością próbowała ze mnie ściągnąć
blondynka.
- Nie marudź, bo
wiesz jak każę Milli za nieposłuszeństwo? – pokręciłam głową. – Daję jej
szlaban na lody.
Spojrzałyśmy na
siebie i wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Dwuznaczność jej wypowiedzi znów
sprawiła, że mogłam się śmiać w niebogłosy. Wylałam zbyt dużo łez i musiałam
wziąć się w garść. Babi dała mi do zrozumienia, że jestem głupia, że tak się
zadręczam, bo przecież to nie była moja wina.
Szykowanie się
do wyjścia zajęło mi ponad dwie godziny. Najpierw długa kąpiel, później
malowanie i czesanie. Najwięcej zeszło mi z wybieraniem odpowiedniej sukienki.
Moja ciekawość
kiedyś doprowadzi mnie do zawału serca, niewydolności płuc, albo innej ciężkiej
choroby, która zabawi się moim życiem. Przed samym wyjściem zajrzałam do sieci,
by sprawdzić pocztę. W czasie otwierania skrzynki otworzyło mi się okienko z
jakimś plotkarskim portalem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zdjęcie
mojego własnego chłopaka na jachcie w towarzystwie… swojej byłej dziewczyny,
Pam.
- Co do kurw….?!
– krzyknęłam. Babi wbiegła do mojego pokoju z prędkością światła i spojrzała na
mnie przerażonym wzrokiem.
- Stało się coś?
Zamiast
odpowiadać pokazałam jej laptopa.
- Kto to? –
spojrzała na mnie badawczo i odebrała laptopa, który leżał na moich kolanach.
- To jego była
dziewczyna, Pauline. A w zasadzie Pam… pomogłam mu się jej pozbyć, a on co? –
zaczęłam oglądać resztę zdjęć. Była ich cała masa. Wskazywało to na to, że
praktycznie nie spędzali ani minuty bez siebie. – Rzygać mi się chce jak to
widzę.
- Przecież nic
takiego nie robią! Tylko gadają. – kuzynka po raz kolejny spojrzała na
wyświetlacz. – Gadają, gadają… nic w tym dziwnego.
- Przez cały
pieprzony tydzień musiał się z nią widywać i włazić do jej łóżka. – krzyknęłam.
– Chodzi półnaga, a on wlepia w nią swój wzrok!
- Nie
dramatyzuj, Sol! Czy widzisz choć na jednym zdjęciu, żeby się dotykali?
Całowali? Nie, więc wyluzuj. Jest w stroju kąpielowym, bo są wakacje. Przestań
wymyślać scenariusze.
- Myślałam, że
już nie będę musieć jej oglądać, a tu proszę. Ucieka ode mnie i jedzie na Ibizę
by bawić się z byłą. Super.
- To nie dowodzi
niczego. Jest tam Sergi i wiem, że nie robią nic złego.
- Jak to nie?
Spotykanie się z byłymi to nic złego? Powinien trzymać się z dala od niej i
tyle.
- Idziemy na
imprezę. Musisz się czegoś napić, zabawić, a nie rozmyślać o Marc’u. Przecież
on niedługo wróci i wszystko sobie wyjaśnicie. Nie wiem czemu tak
dramatyzujesz, moja droga.
- Kocham go… -
szepnęłam ledwie słyszalnie.
- A ufasz mu
choć trochę?
- Chyba
powinnam. – zamknęłam laptopa i odłożyłam go na bok.
Odwiozłyśmy
Milli do koleżanki Babi i taksówką zajechałyśmy pod jeden z najlepszych klubów
w mieście.
Pierwszym naszym
punktem tego wieczoru było podejście do baru i wypicie hektolitrów alkoholu.
Kiedy udało mi się trochę zrelaksować ruszyłyśmy na parkiet, gdzie tańczyłyśmy
do upadłego.
Imprezy
powtarzały się każdego wieczoru i prawie się przyzwyczaiłam do takiego rytmu
dnia: budziłam się po południu, brałam prysznic, jadłam i znów szykowałam się
na kolejną imprezę. Praktycznie straciłam rachubę czasu i gdyby nie obecność
Babi, która pilnowała mnie (o dziwo) na każdym kroku, to prawdopodobnie
poszłabym w tango z pierwszym lepszym imprezowiczem.
Nie wiem jak to
się stało, ale przestałam myśleć o sytuacji, która zaszła pomiędzy mną, a
Marc’iem. Tak bardzo za nim tęskniłam, że chciałam go tylko przytulić i nie
pamiętać niczego z przeszłości. Chciałam zapomnieć o tym kim był mój ojciec, o
Pam, o wszystkich przykrych rzeczach i móc znów porozmawiać z własnym
chłopakiem, z którym nie miałam kontaktu od przeszło dwóch tygodni.
W niedzielne
popołudnie w drodze do pobliskiego sklepu spotkałam Thiago, który przywitał
mnie szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co jest? –
złapał mnie w pasie i zagwizdał radośnie na przechodzące obok nas dwie
panienki. – Jakieś plany na wakacje?
- Wiesz co z
Marc’iem? – od razu zmieniłam temat.
- Ibiza? Razem z
Sergim, Muniesą, Alexisem i Tello? Byłem tam kilka dni. Fajna zabawa, szkoda,
że Ciebie nie było.
- Widziałam
zdjęcia w Internecie. – burknęłam pod nosem. – Widziałam Pam.
- Pam? A tak. Spotkaliśmy
ją w jakimś klubie… bawiła się z koleżankami, więc dołączyły do nas.
- Tak po prostu?
– zaśmiałam się gorzko.
- Hej, maleńka.
– spojrzał na mnie badawczo. – Do niczego nie zaszło. Marc był jak aniołek i
nawet nie patrzył na inne dziewczyny. Jest Tobie naprawdę wierny, nie powinnaś
w niego wątpić.
- Zostawił mnie
dwa tygodnie temu i bez słowa wyjechał. Jak mam w niego nie wątpić? – po moich
policzkach spłynęły łzy. – Tęsknię za nim coraz bardziej i nie umiem sobie
poradzić bez niego.
- Wiem, że
zachował się nie w porządku, ale on kocha Cię jak głupi. Ciągle mówi o Tobie i
wzdycha do Twojego zdjęcia.
- Czemu nie
wrócił z Tobą?
- Musiał
przemyśleć parę spraw, ale niedługo wróci do Barcelony. Daję Ci słowo. –
pocałował mnie w rękę. – Nie smuć się już, Sol.
- Dzięki,
Thiago. – spojrzałam w kierunku swojej kamienicy. – Masz ochotę na kawę?
- Dziękuję
kochanie, ale lecę na randkę. – zaśmiał się głośno. – Jestem już trochę
spóźniony… - spojrzał na zegarek. – Trzymaj się, zgadamy się później. –
pocałował mnie w przelocie w policzek i pobiegł za taksówką, która zatrzymała
się przed skrzyżowaniem.
*
Chłopcy
siedzieli w apartamencie hotelowym z naburmuszonymi minami i joystickami w
dłoniach, które gwałciły ów przyrząd. Byli wpatrzeni w wielki wyświetlacz
telewizora, na którym grali jak zwykle w jakieś gierki.
- Idziecie z
nami na imprezę na jachcie? – zapytała Pam, która zjawiła się ni stąd ni zowąd.
– Mamy wejściówki i chętnie Was zabierzemy.
- Ja dziś odpadam.
– powiedział Marc nie odwracając wzroku od ekranu. – Mam sprawę do załatwienia.
– nie próbował się nawet jej tłumaczyć, ale mimo wszystko nie chciał jej zrobić
przykrości. Kiedyś wiele ich łączyło, więc próbował choć trochę wysilić się na przyjazną minę.
- Na pewno nie
chcesz iść? Słyszałam, że to będzie naprawdę epicki melanż. – zatrzepotała rzęsami.
Oparła się o framugę drzwi i próbowała jeszcze coś zdziałać. – A może później?
- Jadę z
chłopakami po pierścionek. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć z jakiej okazji. – spauzował
grę. – Nie powinnaś już iść?
- Ne bądź taki
niemiły. Ja Was tylko zaprosiłam na imprezę.
- Zapraszasz nas
od przeszło tygodnia. Czy Ty nie rozumiesz, że jestem z Soledad? Nie jestem
zainteresowany skokiem w bok. - był zażenowany jej zachowaniem, bo od samego początku dawał jej jasno do zrozumienia, że niczego od niej nie chce.
Reszta
spoglądała na wymianę zdań pomiędzy byłą parą z wielkim zaciekawieniem. Byli w
szoku, gdy Marc na każde słowo Pam, miał ciętą ripostę, którą ona nie potrafiła
odbić.
- Nie wiem co
się z Tobą działo. Kiedyś byłeś zupełnie inny. – westchnęła głośno.
- Jestem
zakochany. To wszystko tłumaczy. – wznowił grę i nie reagował na więcej
zaczepek ze strony Pam. Miał serdecznie dość jej ciągłej fascynacji jego osobą
oraz tego, że nie chciała mu dać spokoju. Wynajęła apartament tuż przy nich,
była praktycznie wszędzie tam gdzie oni, próbowała być zabawna, ale nie zawsze
jej to wychodziło. Robiła wszystko, by Marc znów się nią zainteresował. Na
próżno.
- Jesteś pewien
co do tego pierścionka? – mruknął Sergi, kiedy dziewczyna wyszła z ich
apartamentu.
- Nie mówię, że
muszę się z nią ożenić już, zaraz. Chcę, żeby wiedziała, że mi naprawdę na niej
zależy i chcę z nią być. Kiedyś chcę ją poślubić, ale póki co mamy po
dwadzieścia jeden lat.
- Więc mógłbyś
trochę z tym zaczekać, nie sądzisz?
- Znam osobiście
wiele małżeństw, które pobrały się w wieku osiemnastu lat. – spojrzał na
przyjaciela. – Nam się nie spieszy, ale chciałbym zrobić krok do przodu. Po tym
wszystkim co zaszło… Naprawdę chcę z nią być.
- To może
zaproponuj, żeby się do Ciebie wprowadziła? Kup psa? Kota? Szczura? Nie wiem…
moim zdaniem zbyt się spieszysz i tym możesz ją zrazić. Sol jest z tych
dziewczyn, które nie chcą być osaczane i chcą mieć kontrolę.
- I ją ma. To
ona nosi w tym związku spodnie. – zaśmiał się głośno, po chwili tym samym odpowiedzieli jego przyjaciele. – Nawet nie wiesz jak
bardzo chcę wrócić do Barcelony.
- Nic nie stoi
na przeszkodzie. Pakuj się i wyjeżdżamy. W sumie stęskniłem się za Babi. –
westchnął szatyn. Chłopcy spojrzeli na przyjaciela i głośno zagwizdali. – No co?
Spotykamy się jak wiecie. Przez te dwa tygodnie zdałem sobie sprawę, że to
naprawdę dziewczyna dla mnie.
- I nie chcesz
tego przenieść na wyższy poziom? – wtrącił Muniesa. – Moim zdaniem ona na to
czeka.
- A Milli? –
zapytał Marc.
- Jest urocza i
chyba mnie polubiła. – uśmiechnął się Sergi.
- Babi mówiła Ci
kto jest ojcem małej? - brunet zmrużył oczy.
- Tak, wiem.
Szczerze nie obchodzi mnie ten gość. Zrobił swoje, Milli jest wspaniała i nie
potrzebuje go do szczęścia.
- Skoro tak
mówisz. – Marc poklepał przyjaciela po ramieniu. – Nic tylko życzyć Wam
szczęścia.
*
To już robiło
się coraz bardziej zagmatwane. Ile razy wybierałam jego numer w komórce, tyle
razy przeklinałam siebie w myślach, że próbuję do niego dzwonić. Nie zrobiłam
niczego złego i to nie była moja wina. A jego zachowanie było po prostu
dziecinne Wymknął się na dwa tygodnie do najbardziej imprezowego miejsca na
ziemi i bez znaku życia bawił się w najlepsze.
Próbowałam jakoś
funkcjonować. Odebrałam Ninę od brata Marc’a, Eric’a i wróciłam do swojego
mieszkania. Bawiłam się z Milli i psiakiem, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Byłam przejęta, bo spodziewałam się tylko jednej osoby, ale kiedy otworzyłam drzwi
zobaczyłam kuriera.
- Pani Soledad Montoya?
– spojrzał w notes.
- Tak, to ja.
- Mam dla Pani
przesyłkę. – odsunął się i podniósł z ziemi największy bukiet jaki kiedykolwiek
widziałam.
Stałam
całkowicie zszokowana i nie wiedziałam co zrobić. Podpisałam się na
potwierdzeniu i obserwowałam z szeroko otwartymi oczami jak chłopak wnosi do
mojego korytarza wielki bukiet. Nie poradziłabym sobie z nim sama, więc
dodatkowo byłam mu bardzo wdzięczna.
- Jakie śliczne
kwiatki! – pisnęła Milli wbiegając do przedpokoju i ciągnąc za sobą Ninę na
smyczy.
Szukałam
liścika, ale zanim zdążyłam obejść cały bukiet usłyszałam kolejny dzwonek do
drzwi.
- Niech Pani nie
zamyka, bo jest tego jeszcze trochę. – zaśmiał się chłopak wnosząc kolejny
bukiet. Milli piszczała i wąchała kwiaty, których zapach unosił się po całym
mieszkaniu. Stałam i jedynie odbierałam od kuriera kolejne bukiety. Kiedy
wreszcie zamknęłam za nim drzwi zdałam sobie sprawę, że mam w mieszkaniu ogród
różano-tulipanowo-liliowy.
Przy ostatnim
bukiecie dostrzegłam liścik, który od razu oderwałam. Westchnęłam głośno i zajrzałam
do środka.
„Sol, jestem największym dupkiem na świecie.
Kocham Cię i nie mogę bez Ciebie żyć.
Tęsknię.
Twój Marc”.
Spojrzałam na
Milli, która biegała wśród kwiatów z Niną na smyczy i śpiewała jakieś piosenki
pod nosem. Uśmiechnęłam się szeroko i oparłam o futrynę drzwi. Czy Marc wrócił do kraju, tego nie wiedziałam, ale zdaje się, że wrócił do bycia sobą. Na szczęście i w samą porę.
______________________
Heeeej!
Wena raz jest, raz jej nie ma. Teraz akurat przeżywam chwile, w której cierpię na jej brak i staram się ją jakoś odzyskać. Mam dużo czasu i mogłabym pisać na bieżąco coś nowego, ale nie mogę się zmusić ;-)
PS: Zapraszam na mój drugi blog! (dziś/jutro pojawi się pierwszy rozdział)
Pozdrawiam :*
Update: (1.08) Hej! Wiadomą rzeczą jest, że były trener Barcelony, Tito, zmaga się z nawrotem choroby nowotworowej. Dumakatalonii.pl organizuje akcje, tzn. chce zamówić opaski na rękę, które mają na celu pokazanie naszego wsparcia trenerowi i wszystkim osobom chorym na raka. Koszt to 7 zł. Myślę, że to dobra i potrzebna inicjatywa. Oczywiście jedną sobie zamówiłam, ale by akcja wypaliła musi nas być 500 - więc jeśli ktoś jest chętny to polecam!
Wena raz jest, raz jej nie ma. Teraz akurat przeżywam chwile, w której cierpię na jej brak i staram się ją jakoś odzyskać. Mam dużo czasu i mogłabym pisać na bieżąco coś nowego, ale nie mogę się zmusić ;-)
PS: Zapraszam na mój drugi blog! (dziś/jutro pojawi się pierwszy rozdział)
Pozdrawiam :*
Update: (1.08) Hej! Wiadomą rzeczą jest, że były trener Barcelony, Tito, zmaga się z nawrotem choroby nowotworowej. Dumakatalonii.pl organizuje akcje, tzn. chce zamówić opaski na rękę, które mają na celu pokazanie naszego wsparcia trenerowi i wszystkim osobom chorym na raka. Koszt to 7 zł. Myślę, że to dobra i potrzebna inicjatywa. Oczywiście jedną sobie zamówiłam, ale by akcja wypaliła musi nas być 500 - więc jeśli ktoś jest chętny to polecam!
Ach jak ja bym chciała przeżyć taka miłość xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Marc nie uległ i na każdą zaczepkę Pam miał ripostę, może da sobie spokój dziewczyna w końcu. Ciekawa jestem co Soledad zrobi z taką ilością kwiatów, przecież z takim asortymentem może spokojnie otwierać kwiaciarnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
ciesze się ze Marc nie uległ Pam i ten gest to takie słodkie :* czekam na nowy :D
OdpowiedzUsuńO mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, ten rozdział jest po prostu świetny! Jesteś moją mistrzynią, ten pomysł z tymi kwiatami... MEGA!! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na dwa nowe wpisy ;)
Usuńhttp://project-barca.blogspot.com/2013/07/rozdzia-7-tak-daleko-tak-blisko.html
i
http://el-amor-es-ciego.blogspot.com/2013/07/rozdzia-vi-to-by-maj-pachniaa-saska.html
Pozdrawiam ^^
W pewnym momencie już myślałam, że Marc ulegnie Pam., ale uff zachował się jak prawdziwy facet!
OdpowiedzUsuńWątpię, żeby zaręczyny były złym pomysłem, w końcu sam przyznał, że nie muszą już teraz brać ślubu, tylko chce pokazać jak bardzo ją kocha, a laski na to lecą.
Czekam na nexta
o jejku! jaki romantyk! tyle kwiatów!i ten liścik!
OdpowiedzUsuńOn jest jednak wspaniały i chce się oświadczyć *.*
Ahhhh, sądziłam po tych zdjeciach że na nowo on chce sie związać z Pam, a tu suprise!
Czekam na nowość :*
+ zostałaś nominowana do The versatile Blogge, szczegóły na http://myworld--and--mylife.blogspot.com/ :)
Oooooo, Jezu, ta końcówka! *.* Olać Pam, olać wszystko... Jakie to było słodkie! Też tak bym chciała! Jeeejuuu i planowane oświadczyny! Marc to jednak wspaniały facet. Bądź co bądź - takiego ze świecą szukać.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
http://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 1 niespodziewanej drugiej serii opowiadania o Sergio Ramosie! Pozdrawiam! :)
Usuńhttp://call-me-chelsea.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 7 :)
UsuńSłooooooooodki Marc ♥ Nieźle pożegnał się z Pam.. A raczej z Pauline- przecież nie jestem jej przyjaciółką xD Jak się cieszę, że będzie chciał się jej oświadczyć i że mimo wszystko ją kocha ♥ Pozdrawiam i z niecierpliwością czeka na następny :* http://el-tiempo-que-el-dolor-duele.blogspot.com/2013/07/rozdzia-6-i-tylko-sprobuj-mnie-dotknac.html nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger więcej informacji u mnie : http://milosci-nic-nie-przebije.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuń